Recenzja »Czerwonego Wariantu«

3.11.2018 Druga książka z Uniwersum Metro 2035, a co ważniejsze – pierwsza umiejscowiona w 2035 roku (spoza pióra Głuchowskiego) odsłaniająca nam zarazem nowe metro!

Książka została zapowiedziana już w odległym 2011 roku, a na jej tak późną premierę na pewno nie powinniśmy narzekać. Siergiej napisał w międzyczasie całkiem sporo książek w świecie Stalkera, cały czas powoli dłubiąc przy Wariancie. Wyszło podwójnie dobrze: książka jest dopracowana, z konkretnym pisarskim warsztatem, który po prostu czuć. Jednak więcej o samym procesie twórczym i wizji pisarskiej możecie przeczytać w posłowiu książki, co gorąco polecam. Ciekawostek w końcu nigdy za dużo.

Sam Kijów został podzielony pomiędzy dwóch autorów. Czerwoną linię otrzymał Szakiłow, opisując ją w »Wojnie kretów«. Dwie pozostałe (niebieska i zielona) są przedmiotem »Czerwonego Wariantu« Niedoruba. I to właśnie na nich skupia się autor, jak najstaranniej opisując Krzyż — czyli organizację, w którą zrzeszyły się stacje dwóch ocalałych i dobrze zachowanych linii metra.

Jeżeli pamiętacie wstęp Głuchowskiego do całego Uniwersum Metro 2035 – pod-seria ta skupiać się ma na motywie odbudowy cywilizacji, ostatniej szansy ludzkości, by się podźwignąć. Nie chodzi już o samo powojenne życie czy ukazanie kawałka świata, ale o aktywne działania ludzi zmierzające do zbudowania nowego świata. Świata, w którym ludzie mogą żyć i się rozwijać, a nie powoli degenerować, by odejść po cichu. A skoro w Kijowie miejscowa ludność już jest zjednoczona, trzeba jeszcze wykonać ostatnie szlify, by można było uznać proces za skończony!

Jednak tutaj pojawia się swoisty problem. Jak tego dokonać, gdy czerwona linia uważana jest przez mieszkańców Krzyża za niedostępną? Gdy krążą o niej tylko miejscowe legendy i teorie spiskowe? Gdy od początku apokalipsy mieszkańcy Krzyża nie spotkali żadnego czerwonego? To stąd właśnie Czerwony Wariant, bo nawet ponad 20 lat po wojnie — temat czerwonej linii jest ciągle żywy wśród ludzi. To właśnie odkrycie o niej prawdy będzie bezpośrednim celem głównego bohatera. Lecz jest jeszcze jedna historia, która nie daje nikomu spokoju. Książka Flora, niby zwykła lektura opisująca różne rodzaje drzew, w Kijowie będąca jednak następną zagwozdką. W samym metrze znalazło się podejrzanie dużo jej egzemplarzy, a wszystkie z wyrwaną 34 stronicą. Jak bardzo wszyscy chcieliby zdobyć pełny okaz, sami się możecie domyślać. W konstrukcji fabuły najbliżej tej książce do Metra 2035, gdzie również odkrywano wielkie tajemnice i dokopywano się do prawdy.

Co by jednak nie mówić — autor nie ucieka od głównego motywu postapo, czyli wątku drogi. O ile główny bohater nie jest stalkerem, nie jest nawet wojownikiem, tak też odbywa swoistą podróż po części terytorium Krzyża. Szczerze powiedziawszy — jest to chyba jedyna rzecz, która najbardziej mi tutaj nie pasuje, aczkolwiek znowu — historia nie jest aż tak wielce przygodowa, za co daję plusa.

Skoro to nie o przygodę tu chodzi, skoro bohater nie walczy i nie jest jednoosobową armią… to jak wygląda sprawa z samą narracją? Książka bardzo mocno skupia się na społecznym aspekcie metra. Na jego organizacji. Na opisaniu tego, jak ludzie ułożyli sobie życie, jaki jest porządek i byt “państwowy”. Jak funkcjonują stacje, z czego każda czerpie zasoby i w jaki sposób rozporządzenia stolicy wyglądają w praktyce. Socjologia, ekonomia i polityk metra. Po wielu awanturniczych książkach jest to naprawdę wielce odświeżające, zwłaszcza że nie mówimy tutaj o cywilizacji zbudowanej na wielu przeróżnych enklawach, ale jednym bycie — praktycznie zjednoczonej społeczności. Oczywiście rzeczywistość nie jest aż tak różowa — stacje mimo wszystko rywalizują ze sobą, do tego istnieją prywatne quasi-korporacje, jak dodamy do tego problem z stalkerami i czystą politykę, to wiadomo jakiego obrazu można się spodziewać.

Niemniej bardzo przyjemnie jest to odkrywać, podobnie jak całą prawdę o tajemnicach Kijowa. Mutantów jak na lekarstwo, epizodyczne walki, bardzo dobra ekspozycja, opisy i konstrukcja świata, a wisienką na torcie jest przyjemny, wyrobiony styl. Dodajmy do tego niedużą długość książki i czyta się po prostu wyśmienicie.

Antura

KOMENTARZE:

Dodaj komentarz