Recenzja »Pitera. Bitwy bliźniaków«

27.08.2020 Roboczy tytuł bardzo dobrze oddaje, o czym jest treść książki. Brzmi on: „Uber i Wszyscy”. Tak, Piter. Bitwa Bliźniaków to spin-off o Uberze!

Jedna z ulubionych i bardziej wyróżniających się postaci z całego Uniwersum Metro została wyróżniona osobną książką. Wchodzimy na tyle głęboko w istotę Ubera, że cofamy się w akcji o całe 10 lat. Dobra okazja, by zobaczyć, w jaki sposób nasz bohater został tym, kim jest obecnie. Tak jak poprzednie Pitery przyjmowały unikalną formę (western-epopeja, powieść łotrzykowska), tak tej części najbliżej do byliny — tradycyjnej rosyjskiej pieśni opiewającej czyny bohaterów. Uber zostaje przedstawiony jako heros, a nie tylko chaotyczny awanturnik. Lśniący przez wszystkie strony książki, w pełni glorii. Znajduje się w tak bardzo centralnym punkcie powieści, że wszystko widzimy jego oczyma i poprzez jego działania. Inne postaci (z jednym wyjątkiem) wydają się wręcz pobocznymi aktorami na scenie przy naszym skinie. Celowo. By lepiej odebrać książkę, należy traktować ją troszeczkę bajkowo. Jaki byłby z Ubera heros, gdyby nie rzucał się sam z gołymi pięściami na przeciwników i nadal wychodził z tego cało?

Większa, retrospekcyjna część powieści dotyczy śledztwa na jednej ze stacji. Poprowadzona została poprawnie, można by powiedzieć – po rosyjsku. Brud, zło i perypetie bohaterów z każdą stroną coraz bardziej się pogłębiają, ale to już odkryjecie sami. Cały ten ciężki klimat okraszony został popkulturowymi i literackimi nawiązaniami. Teatralne wykształcenie Wroczka czuć na każdej stronie i nie każdemu musi się to spodobać. O ile Uber znany jest ze swojej lekkości, w Bitwie po prostu bombarduje nas materiałem. Sucharów też zresztą nie brakuje.

Jednak co z główną historią? Gdzie jest Iwan? Rozejm z Weganami podpisany, co dalej? Nie martwcie się, nie zostajemy z niczym. W teraźniejszości Uber dostaje zadanie i Uber postanawia zadania się podjąć, mimo dość samobójczych prognoz. Nie przeczytamy jednak o następnym grupowym rajdzie na tereny wroga. Nie. Wroczek pokazuje swój kunszt pisarski poprzez rekrutowanie drużyny pod wodzą Ubera. Ukazana zostaje nam piękna plejada różnorodnych bohaterów, oddana w niewielkiej liczbie słów. Każdy z osobna mający swój krótki moment interakcji z Uberem. Liczy się każde słowo. No właśnie co z tymi słowami i stylem Wroczka? Ano jest bardzo po Wroczkowemu. Ten, komu pierwszy Piter nie przypadł do gustu, niech podejdzie do książki z dystansem – o ile Wroczek po 10 latach pisze już zdecydowanie lepiej, nadal ma te same tendencje. Chaos. Dynamika. Szybkość narracji. Ekspozycja elementów fabularnych w punkt, nic więcej. Brak prowadzenia za rączkę. Niewiele opisów.

Mamy jednak to, co w Uniwersum najlepsze. Petersburskie metro. Urwany kawałek życia na jednej ze stacji. Wojaże stalkerskie. Konfrontacje największych kozaków. Zagadkę do rozwiązania. Różnorodnych ludzi zebranych w jednym celu. Mięso rzucane przez bohaterów. Krew. Pot. Nieskończoną walkę o przetrwanie w tym upadającym świecie.

Antura

KOMENTARZE:

Dodaj komentarz