Andriej Butorin odpowiada

20.12.2020 Andriej Butorin, autor wydanego w Polsce »Mutanta«, odpowiada na pytania od czytelników:

Pytania Daniela Fiedczaka

Skąd właśnie taki bajkowy klimat w pańskich książkach? Chęć nadania klimatu poprzez folklor czy chęć przedstawienia pewnej tradycji poprzez popularną serię?

Szczerze mówiąc, podczas pisania nie myślałem o bajkach. W „Mutancie” Dziadek Mróz pojawił się wyłącznie z powodu Wielkiego Ustiuga – to miasto jest w naszym kraju uważane za jego rodzinną miejscowość od około 2000 roku, a budynki opisane w książce – rezydencja i dom za miastem – naprawdę się tam znajdują, gości przyjmuje w nich przebrany za Dziadka Mroza aktor. Ale tak się złożyło, że leśna starucha zaczęła przypominać Babę Jagę, a w następnej książce pojawia się nawet gadający smok… Generalnie chciałem wnieść coś nowego do serii, nie bez powodu jako pierwszy umieściłem całą akcję na powierzchni w „Północy”, a potem jakoś tak zostałem na tej powierzchni.

Czy planuje Pan powrót do Uniwersum w bliżej nieokreślonej przyszłości?

Ogólnie nie lubię mówić, że nigdy w życiu czegoś nie zrobię, szczególnie jeśli chodzi o plany na przyszłość. Ale na razie postanowiłem skończyć z serią. W końcu napisałem już sześć książek (dwie trylogie), opowiadanie do zbioru i wziąłem udział w pisaniu powieści mającej wielu autorów [powieść „Skrzyżowanie losów” o Moskwie – przyp. Leonida Dobkacza]. Nie chcę zajmować się za długo jednym tematem – to nuży.

Ma Pan jakiś swój ulubiony cykl powieściowy? Zarówno wśród przez Pana napisanych jak i przez innych.

Jeśli chodzi konkretnie o serię „Uniwersum Metro 2033”, to powiem teraz coś „wywrotowego”: czytałem z niej jedynie kilka książek, w zasadzie nie przepadam za postapo, ani tym bardziej za tematem metra, którego w moich rodzinnych stronach nie ma i nie będzie. Lubię życie i wolność, a nie beznadzieję i ciemność – swoją drogą na Półwyspie Kolskim, gdzie się urodziłem i mieszkam, trwa teraz noc polarna – a prawdziwa ciemność jest przygnębiająca, nie chcę jeszcze o niej czytać. Odnośnie cyklów powieści w ogóle, niezależnie od serii, moim ulubionym jest cykl Wasilija Zwiagincewa, zaczynający się powieścią „Odyseusz opuszcza Itakę”. Jest w nim wiele książek i wielka szkoda, że autora nie ma już z nami i nie będzie kontynuacji. Nie jestem przyzwyczajony do chwalenia swoich książek, zwłaszcza, że obie trylogie w serii pisałem o miejscach, które znam i lubię: „Północ” – o rodzinnych stronach, „Mutant” – o rodzinnych stronach mojej mamy, w których mieszka wielu moich krewnych i które niejednokrotnie odwiedzałem, dlatego oba miejsca są mi bliskie. Z literacko-technicznego punktu widzenia chyba najbardziej udana jest druga część drugiej trylogii – „Podziemny doktor”, do której beta-testowania i redakcji ręce przyłożył mój młodszy syn. Jest dorosły i w tamtej chwili miał już dwadzieścia lat.

Czytał Pan jakiś polskich autorów?

Zwykle nie dzielę literatury ze względu na narodowość – albo jest dobra, albo niekoniecznie, o ile nie mówimy o uznanych klasykach lub, jeśli chodzi o autorów fantastyki, Juliuszu Verne czy Herbercie George’u Wellsie, których na pewno znając wszyscy czytelnicy. Zresztą miłośnicy fantastyki nie mogą nie znać także Stanisława Lema, którego książkami zaczytywałem się w młodości, nie raz siedząc do późna. Czytałem też kryminały Joanny Chmielewskiej – to właśnie przyszło mi do głowy w pierwszej kolejności. Ze współczesnych polskich autorów fantastyki kojarzę takie nazwiska jak Jacek Dukaj, Adam Przechrzta – z powieścią „Adept” tego drugiego zamierzam się zapoznać w najbliższym czasie.

Czy przy pisaniu trylogii o Półwyspie Kolskim robił Pan reaserch na temat Saamów lub lokalnego folkloru?

Oczywiście, czytałem bardzo dużo materiałów na ten temat, odwiedziłem muzeum regionalne Saamów i wioskę Łowoziero, nawet byłem na saamskich wyścigach zaprzęgów reniferów na lokalnym Święcie Północy. Wykorzystałem też folklor, nawet imię bohatera pierwszej trylogii Nanasa zapożyczyłem, nieco zmieniając, z saamskiej legendy o Najnasie, przywódcy błyskawic-rycerzy. Na przygotowanie się do pisania pierwszej książki trylogii poświęciłem prawie tyle czasu, co na sam tekst. Zdobywa wiedza przydała się również podczas pisania kolejnych dwóch części trylogii.

Jacy są pańscy ulubieni pisarze?

Jest ich tak wielu, że wymienienie ich zajęłoby bardzo dużo czasu, w końcu żyję już długo, a czytam odkąd skończyłem cztery lata. Ale wymienię najpierw tych, których książki jeszcze w dzieciństwie zainteresowały mnie fantastyką. Są to Herbert George Wells, Aleksandr Bielajew, bracia Strugaccy, Stanisław Lem, Clifford Simak, Arthur Clark. Bardzo lubię powieść „Mistrz i Małgorzata” Michaiła Bułhakowa, którą czytałem w różnych okresach życia sześciokrotnie, czytałem również i inne dzieła tego wielkiego mistrza. Jeśli chodzi o przeczytanych w ostatnim roku, to w pierwszej kolejności przychodzą mi do głowy Neal Stephenson, Andy Weir, Stephen King, Guillaume Musso, Fredrik Backman, Liu Cixin. Z rosyjskich Marina i Siergiej Diaczenko, Oleg, Diwow, Siergiej Łukjanienko, Wiaczesław Rybakow, Aleksandr Gromow, z przyjemnością czytam Borisa Akunina. Uwielbiam wielki cykl Wasilija Zwiagincewa, zaczynający się powieścią „Odyseusz opuszcza Itakę”. I to tylko kropla w morzu, tylko to, co od razu przyszło do głowy. I jak widzicie, na mojej liście są nie tylko autorzy fantastyki, chociaż najbardziej lubię ten gatunek.

Woli Pan stare czy współczesne kino?

Nie mogę odpowiedzieć jednoznacznie. Urodziłem się w roku 1962, dlatego wiele starych filmów tak mocno zakorzeniło się w moim życiu, że nie wyobrażam sobie siebie bez nich. Ale i wiele współczesnych filmów oglądam z przyjemnością. Chociaż na to pytanie mogę odpowiedzieć tak jak z książkami: jest dobre kino i jest też szybko zapominane, i nie ma to żadnego związku z czasem powstania.

Pytania Piotra Moczka

Jakie były pana odczucia podczas niszczenia Ustiuga?

Było mi szkoda to robić, w końcu od dzieciństwa znam i kocham to dziwne miasto. Ale zasady gatunku, realia serii zmusiły mnie do tego. Mam nadzieję, że mieszkańcy Ustiuga nie poczuli się urażeni.

W jaki sposób powstał pomysł na poszczególne frakcje znajdujące się w książce?

Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, tak samo jak na każde inne pytanie związane z procesem twórczym podczas pisania książki. Czasami takie albo inne myśli nagle przychodzą same z siebie. Ale, naturalnie, sporo pomysłów pojawiło się podczas szukania materiałów o życiu Saamów.

Pytanie Kuby Kazimierza Mazura

Skąd pomysł na osadzenie Mutanta w roli bohatera? Czy przez to chciałby Pan odróżnić się od pozostałych książek z UM2033 i 2035?

Zawsze chce się wyróżniać – czytelnicy raczej nie chcą czytać ciągle o tym samym. Jeszcze w powieści „Północ” stałem się pierwszym autorem w serii, który przeniósł akcję na powierzchnię, w „Mutancie” także wszystko działo się nie w podziemiach, a na zewnątrz. Kiedy planowałem fabułę, w pierwszej kolejności pomyślałem o nieuniknionych mutacjach spowodowanych promieniowaniem, stąd pojawił się mutant Gleb. Ale z jego pomocą chciałem jeszcze przekazać czytelnikom główną myśl: ważne nie to, co na zewnątrz, lecz to, co wewnątrz. Wygląd to tylko skorupa, w której może się kryć piękne, dobre serce. Próbowałem pokazać, że niechęć do tych, którzy nie są tacy jak ty, to zła cecha. Ludzi należy oceniać według innych kryteriów.

Pytania Józefa Świstaka

W swoich książkach opisuje Pan głównie losy ludzi, którzy zamieszkali lokalizacje oddalone od dużych miast. Czy uważa Pan, że w mentalności takich społeczności zachodzą duże zmiany z powodu wojny atomowej, która ich nie dotknęła? Jak i czy zmieniłyby się zwyczaje czy wierzenia ludów z prastarą tradycją? Musieliby ją porzucać? (Mam tu na myśli Saamów, o których co nieco przeczytałem w „Północy”) 😉

Uważam, że wojna atomowa dotknie absolutnie każdego, promieniowanie nie wybiera, gdzie kto mieszka. Ale ocaleni, jeśli w ogóle tacy będą, na pewno zmienią się z czasem, zwłaszcza w kolejnych pokoleniach, oraz zwyczaje i wierzenia, ponieważ życie będzie całkiem inne, z zupełnie innymi realiami i tradycjami. Ale naprawdę bym nie chciał, żeby kiedykolwiek się to wydarzyło, wciąż wierzę w ludzki rozsądek, w każdym razie mam taką nadzieję.

W Mutancie znalazłem te same zające, które pojawiają się w Północy. Czy znajdują się w Mutancie jeszcze jakieś inne, mniej lub bardziej subtelne nawiązania do Pańskich innych książek? 🙂

Pisałem tę książkę całkiem dawno, więc nie pamiętam wszystkich szczegółów. Ale oczywiście starałem się, żeby dzieła nie zaprzeczały sobie, żeby i w przyrodzie było coś wspólnego, chociaż przyroda Dalekiej Północy – w „Północy” i Rosyjskiej Północy – w „Mutancie” nieco się od siebie różnią. Ale zające są i tam, i tam – dlatego ich użyłem. W „Mutancie” było jeszcze nawiązanie do „Północy”, kiedy Saszok opowiadał (opowiadała) Pistoletowi o tym, że czytał książkę o ludach północy, o szamanach, lokalnych duchach.

Pytania Samuela Gidela

Co skłoniło Pana do napisania powieści w Uniwersum Metra? Czy któraś z innych powiesci w Uniwersum Metra jest szczególnie bliska pańskiemu sercu?

Zaciekawiony, chciałem spróbować zrobić coś, czego nikt nie robił, wręcz uważane za obce i nieznane. Jak to się teraz mówi, postanowiłem „wyjść ze strefy komfortu”. Rzecz w tym, że nie lubię ani czytać, ani oglądać dzieł z gatunku postapokalipsy z rzadkimi wyjątkami. Fakt, na początku, kiedy myślałem, że pisać można tylko o metrze, nie byłem specjalnie zainspirowany – w moich rodzinnych stronach metra nie ma i nie będzie, więc jest mi ono obce. Ale później, kiedy przeczytałem w „kanonach” Dmitrija Głuchowskiego dla autorów serii, że można pisać też o wydarzeniach na powierzchni, postanowiłem napisać o moich rodzinnych stronach, Półwyspie Kolskim, i o przedstawicielach ludów północy – Saamach. Dodatkowo miałem jedno krótkie opowiadanie „Splątane dusze”, w którym poruszyłem ten temat, ale chciałem zrobić to w większej skali. Z pozostałych powieści w serii czytałem tylko kilka, ponieważ ten gatunek nie jest mi bliski. Ale z dwóch, trzech przeczytanych najbardziej spodobała mi się „Bezimienna Julia” Żywowej-Matwieiczewa-Gawriłowa.

Jak Pan sądzi: Czy opisywanie fabuły z perspektywy osoby będącej mutantem jest o wiele trudniejsze niż z perspektywy osoby nim nie będącej?

Rzecz w tym, i wspominałem o tym nie raz, że chciałem w tej powieści przekazać czytelnikom myśl, że nie należy oceniać człowieka po okładce – kolorze skóry, kształcie oczu itp. Z zewnątrz Gleb różni się od innych, wielu uważa go za dziwaka, ale jest człowiekiem takim samym jak wszyscy, kocha, cierpi, czuje radość i ból. Fakt, bywa mu ciężko z powodu wyglądu, ale tylko z powodu stosunku innych do niego. Ale na wydarzenia i ogólnie na otaczający go świat patrzy nie pokrywającymi go włosami, a zwyczajnymi, ludzkimi oczami.

Pytania Maksa Maksimoviča

Pytanie pierwsze – co poza baśniami było inspiracją do stworzenia „Mutanta”?

Nie myślałem o bajkach podczas pisania. Jak już mówiłem, Dziadek Mróz pojawił się w książce z powodu Wielkiego Ustiuga, ponieważ to miasto jest w naszym kraju uważane za jego dom, istnieje tam prawdziwa rezydencja i dom za miastem, które są opisane w powieści, naprawdę istnieje i przyjmuje gości Dziadek Mróz – oczywiście grany przez aktora. Niewybaczalne byłoby pominięcie w fabule tak barwnej postaci. Ale przecież i u mnie nie jest to prawdziwy Dziadek Mróz, a wcielająca się w niego osoba.

Przede wszystkim zainspirowało mnie to, że przedstawiony w książce Rejon Wielkoustiuski w Obwodzie Wołogodzkim, to rodzinne strony mojej mamy. Do tej pory mieszkają tam – wliczając prawdziwą wieś Iljinskoje – moi krewni, wcześniej mieszkała tam moja babcia, do której często jeździłem w dzieciństwie, ale i później nie raz tam byłem – ostatnim razem w zeszłym roku – dobrze znam i lubię tamto miejsce. Dlatego zdecydowałem się o nim napisać – szkoda tylko, że przyszło zniszczyć piękne, wiekowe miasto Wielki Ustiug.

Drugie – czy są utwory muzyczne które Autor poleca do słuchania w czasie lektury, lub jego zdaniem pozwalające wczuć się w klimat historii?

Nie powiedziałbym, że w ogóle nie lubię muzyki, w szczególności przemawia do mnie stary, dobry hard rock, ogólnie coś „ciężkiego”, ale podczas pisania nigdy niczego nie słucham – zewnętrzne dźwięki mnie rozpraszają. Niczego nie słucham nawet podczas czytania – muzyka odciąga moją uwagę tego, co przeczytałem. Dlatego nie mogę niczego doradzić – niech ci, którym muzyka pomaga lepiej poczuć atmosferę książki, sami wybierają ją zgodnie z własnym gustem. Mimo wszystko sądzę, że raczej powinien to być rock – dowolna z jego odmian.

Trzecie – jakieś plany twórcze na przyszłość, niekoniecznie związane z „Metrem”?:)

Nie wiążę swojej przyszłości z „Metrem”, wystarczy mi sześć solowych powieści w serii, jedna współautorska i opowiadanie w zbiorze. Ale nie mam też żadnych konkretnych planów. Piszę zależnie od nastroju – co w danej chwili przykuje moją uwagę. Raczej będzie to coś związanego z fantastyką naukową, na przykład z kosmosem. Być może napiszę też coś w gatunku fantastyki dziecięcej – co czasem robię z przyjemnością. Przyszłość pokaże, nie lubię snuć odległych planów.

Tłumaczenie: Leo0502 & Leonid Dobkacz, dziękujemy za wsparcie

KOMENTARZE:

Dodaj komentarz