Główna FORUM Wasza twórczość „Dla nich wszystko’’

Temat zawiera 0 odpowiedzi, i ma 1 odpowiedź, ostatnio zaktualizowany przez  Silny 4 lat, 5 miesięcy temu.

Oglądasz 1 wpis (wszystkich: 1)
  • Autor
    Wpisy
  • #5417

    Silny
    Uczestnik

    Na wstępie chciałbym zaznaczyć że jest to moje pierwsze opowiadanie, po dobrych kilku latach przerwy, także zdaję sobie że mój styl pisania może być oporny, albo ciężki do czytania.. Co nie zmienia faktu że jestem otwarty na wszelką krytykę i rady. Niestety wersja edytowana z brakiem błędów jest w pewien sposób zdeformowana po publikacji, jestem zmuszony zamieścić wersje z drobnymi błędami. Mam nadzieję że fabuła przypadnie wam do gustu! Życzę miłego czytania!

    Rozdział 1 – Wezwanie
    <div>  Niebo wyglądało nad wyraz pięknie. Dim siedział na ławce w parku czytając swoją ulubioną książkę. Nikt mu nie przeszkadzał, każdy zajmował się swoimi obowiązkami.</div>
    <div>Jedni to spieszyli się do pracy, drudzy na spotkania ze swoimi przyjaciółmi. Dzień jak co dzień.</div>
    <div>   W pewnym momencie chłopak zauwazył, ze słońce zaczyna zasłaniać jeden mały punkt, który z kazdą chwilą się powiększa. Po pewnej chwili Dim zrozumiał, ze to coś na niebie to wielka rakieta, która lada moment uderzy w Ziemie. Nastolatek zaczął uciekać w stronę swojego domu. Każdy w parku zaczął panikować, ludzie zaczęli krzyczeć i uciekać gdziekolwiek się dało. Istny chaos! Dim biegł z całych sił w najbezpieczniejsze miejsce jakie zauważył. Wiedział ze dobiegnięcie do domu nic mu nie da. Stary bunkier który zachował się po drugiej Wojnie Światowej wydawał mu się idealny. Gdy już miał do niego wchodzić, za jego plecami rozległ się wielki huk, a wtedy….</div>
    <div>    Dim otworzył oczy, był cały mokry. Strużki potu lały mu się po plecach i czole. Męzczyzna otarł czoło i usiadł na swoim łózku polowym. W dzisiejszych czasach to luksus. Cichy, bo tak na niego wołali, uświadomił sobie, ze był to tylko sen. Przeciągnął się, az mu chrupnęło w kościach i wyszedł ze swojego namiotu. Jego oczom ukazała się stacja która tętniła życiem, ale to nic nowego tutaj. Dim postanowił przejść się po stacji. Jego przechadzka nie trwała długo, gdy podbiegł do niego jeden z kolegów z armii, aby go poinformować ze jest wzywany do szefostwa. Męzczyzna ziewnął i ruszył za młodszym od siebie chłopakiem. Stanęli pod Wielkimi dębowymi drzwiami. Młodszy, podszedł trochę bliżej i puknął w nie rytmicznie. Trzy razy szybko, dwa wolno i jeszcze raz trzy szybko. Dało się usłyszeć dźwięk otwieranego zamka.</div>
    <div>    – Wejśc! – Krzyknął dowódca swoim niskim, ochrypniętym głosem głosem.</div>
    <div>Dim wszedł do wielkiego pokoju w którym znajdywał się wielki okrągły stół, przy którym siedzieli najważniejsi ludzie na stacji, a na samym końcu stołu na wielkim fotelu, siedział nasz Generał. Posiwiały męzczyzna o muskularnej posturze ciała, jego twarz zdobiła blizna przechodząca od oka az do ust. –Dmitry, Proszę usiąść – Dowódca odwrócił się do nas. Dało się zauwazyc, ze jest czymś zdenerwowany.</div>
    <div>   – W jakim celu mnie generał wezwał? – Odezwał się cicho Dmitry , prawie nie dało się go usłyszeć.</div>
    <div> – Jak wiecie.. trzy dni temu na powierzchnie posłaliśmy grupę Stalkerów w celu zbadania terenu i zdobycia jak największej ilości niezbędnych zasobów. Powinni z nimi wrócic wczoraj, a ich dalej nie ma. Jest to nad wyraz niepokojące. A jak wiecie, nasza stacja utrzymuje się z handlu. Bez tych rzeczy nasze stosunki z innymi stacjami mogą się pogorszyć, co za tym idzie, nasza stacja upadnie. Nie możemy na to pozwolić… To jest powód przez który tutaj siedzisz. Twoim celem będzie odnalezienie stalkerów, a w najgorszym przypadku znalezienie tego co z nich zostało. Zbierz swój oddział i za godzinę zameldujcie się przy zbrojowni. Koniec Zebrania –</div>
    <div>Generał wyszedł z Sali nie dając mi dojść do słowa. Jak ja nie cierpię wychodzić na powierzchnie. Pomyślał odruchowo Cichy. Szybko wstał ze swojego miejsca i ruszył szukac swoich kolegów z oddziału.</div>
    <div>    Jak się okazało, długo nie trzeba było się za nimi rozglądać. Siedzieli w jednym z namiotów w którym sprzedawano najlepsze piwo w metrze. Dmitry podbiegł do ich stolika, nachylił się delikatnie i zaczął. – Dosyc tego odpoczynku, mamy wazną misję na powierzchni.. – Powiedział na tyle cicho żeby usłyszeli go, tylko obecni przy stoliku. – Wszystkiego dowiecie się w zbrojowni, a teraz wymarsz -</div>
    <div>    Jednocześnie wstali ze swoich miejsc i ruszyli w stronę miejsca zbiórki. Cichy szedł przodem, a za nim jego druzyna. Stacja bawiła się w najlepsze, muzyka grała, ludzie bawili się, tańcząc i popijając miejscowe trunki. Wszyscy tylko nie oni. Dim i jego oddział w mgnieniu oka, dotarli na miejsce. W zbrojowni czekał na nich już ekwipunek. Gdy każdy był już wyposażony w niezbędne przedmioty dla stalkera wychodzącego na powierzchnie, Cichy zaczął tłumaczyć cel ich misji – Naszym zadaniem jest odnalezienie grupy stalkerów która nie wróciła z ekspedycji. W najgorszym wypadku mamy dowiedzieć się, gdzie i jak zginęli. – Popatrzył na nich poważnym wzrokiem. Nikt nic nie powiedział, tylko skinęli głowami porozumiewawczo.</div>
    <div>   Po chwili grupa stróżująca przy włazie na powierzchnie, przyszła po Dim’a i jego oddział. Wszyscy podązyli w stronę włazu. Gdy byli na miejscu, każdy założył maskę przeciwgazową i czekali na otwarcie bram. Nikt tego nie lubił, każdy miał wrazenie jakby cos za nimi, na nich czyhało. Po otwarciu oddział ruszył gęsiego po schodach zastanawiając się co nowego mogą ujrzeć na powierzchni..</div>
    <div></div>
    <div></div>
    <div>Rozdział 2- Niespodzianka</div>
    <div></div>
    <div>     Dim wraz z oddziałem po wspinaczce po stromych schodach znaleźli się w środku wielkiego budynku , który niegdyś był, jak się zdawało Muzeum. Cichy odwrócił się w stronę swojego oddziału i zaczął. – Ja prowadzę, za mną idą kolejno parami Siergiej z Wąskim, Piotr z Tolą i Śruba z Szuterem. Łysy ty zamykasz formacje.- Każdy z mężczyzn skinął głową. Łysy lekko odkaszlnął i zaczął zadawać pytania – Od czego zaczynamy Cichy? Gdzie wpierw idziemy? Wszystko nam na zebraniu powiedziałeś tylko nie to co najważniejsze, od którego fragmentu miasta zaczynamy, albo do którego mamy się wybrać? – Łysy skrzyżował ręce na piersi.</div>
    <div>   – Grupa zaginionych stalkerów została wysłana do centrum handlowego, oddalonego od tego miejsca dwadzieścia, może trzydzieści minut drogi stąd.- Cichy wyciągnął mapę i wskazał dokładne położenie punktu docelowego – Słuchajcie mnie uważnie, idziemy cały czas w tym szyku. Bez względu na wszystko nie możemy go złamać. Trzymamy się blisko ścian budynków i unikamy postoi. No, broń przeładowana, filtry na maskach zamontowane? To Idziemy w bój! –Cichy schował mapę do kieszeni w plecaku, przeszedł na początek szyku i ruszył w stronę wielkich drzwi wejściowych.</div>
    <div>   Męzczyzna lekko je popchnął ręką, a one niespodziewanie runęły na ziemie, wytwarzając wielki huk. Dim wzruszył tylko ramionami i ruszył przed siebie.</div>
    <div>Jak ja tu dawno nie byłem. Pomyślał zaciągając się oczyszczonym powietrzem przez maskę i spoglądając na niebo, które go prawie oślepiło. Takie są skutki mieszkania w metrze.</div>
    <div>     Tak jak nakazał Cichy, oddział trzymał się blisko ścian budynków. Każdy rozglądał się uważnie nad wszelkimi tropami stalkerów, czy tez śladami jakiegoś mutanta, który nie postanowił sobie zrobić nory w jednym z budynków. Szybko im mijała wędrówka. Do centrum handlowego , zostały im dwa skrzyżowania. W pewnym momencie Śruba zauwazyl ruch przy jednym z budynków. Cichy natychmiast nakazał się wszystkim zatrzymać i wypatrzeć co może się kryc w ciemnościach pomiędzy ruinami budowli.</div>
    <div>    –Pewnie już go strach obleciał. Widzi wszędzie stwory– Zaśmiał się lekko Szuter.</div>
    <div>    Śruba potraktował go uderzeniem w bark– Strach to cię obleci na mój widok jak obije ci ryj! – Warknął Śruba.</div>
    <div>    Cichy nie wytrzymał i pierwszy raz krzyknął na swój oddział. – Możecie wy się w końcu uspokoić?! Prawdopodobnie cos tam może na nas czyhac, a wy się kłócicie jak jakieś gówniarze. – Nikt się już nie odzywał, Dim wyciągnął lornetkę i próbował wypatrzyć coś w ciemnościach. Niestety, a może i na szczęście niczego nie wypatrzył.</div>
    <div>    – Niczego nie wypatrzyłem, ale miejcie oczy dookoła głowy. Ruszamy. – Przez dalszą droge nikt nie wypowiedział ani słowa, wsłuchując się się w narastającą ciszę. Starali się wyłapać jakikolwiek dźwięk, wykluczając oczywiście odgłosy kroków. Chwile później byli już na miejscu.</div>
    <div>    Centrum ku zdziwieniu zachowało się całkiem niezle. Oddział wszedł do budynku przez jedno wielkie rozbite okno.</div>
    <div>Po wejściu nie zauważyli nic nadzwyczajnego, tona gruzu, rozbite szkło, podniszczone meble.</div>
    <div>   Cichy nakazał postój – Dobra kampanio, Centrum jest dosyć spore i w jednej grupie nie przeszukamy go do zachodu słońca. Także dzielimy się na dwie grupy. Ja, Siergiej, Tola i Łysy idziemy przeczesywac pierwsze piętro, reszta niech się zajmie parterem. Za dwie godzimy Spotykamy się przy wejściu na meldunek i idziemy przeszukiwac resztę budynku. Wszystko jasne? –</div>
    <div>   Oddział chórem odpowiedział Dimowi – Tak jest! – Nikt tego nie mógł zobaczyć na masce, ale Dim się lekko uśmiechnął – No to widzimy się za dwie godziny – Grupa cichego weszła na schody prowadzące na piętro. Góra niczym się nie różniła od parteru, po za tym ze było więcej pomieszczeń, w których niegdyś znajdywały się sklepy.</div>
    <div></div>
    <div>   W oddali dało się słyszeć delikatne szybkie kroki. – Utworzyc szyk, ja prowadzę, Siergiej i Tola w parze za mną, Łysy zamykasz formacje – Jak Cichy nakazał tak jego koledzy zrobili. Im dalej się zagłębiali w centrum handlowe, tym większy niepokój odczuwali. Oddział postanowił przeszukać pierwsze pomieszczenie w którym mogli znaleźć jakies przydatne rzeczy, czy tez samych stalkerów.</div>
    <div>    Wszyscy pewniej chwycili broń i przy świetle latarek weszli do pierwszego, niegdyś sklepu. Jedyne co w nim zobaczyli to puste półki i jeszcze więcej gruzu.</div>
    <div>Nieco zawiedzeni wyszli z pierwszego pomieszczenia i ruszyli do kolejnego pokoju i kolejnego i tak w kółko. Gdy weszli do ostatniego sklepu, Tola zauważył w rogu sklepu ruch, ale za nim zdążył zareagować, na niego rzucił się zmutowany pies. Rozległ się krzyk, a po chwili strzały. Mutant, lezał na nim nieruchomo.</div>
    <div>   Grupa podeszła do rannego kolegi, który się nie ruszał tak samo jak jego napastnik. Cichy szybko zrzucił psa z kolegi, po czym sprawdził mu puls. Był słabo wyczuwalny, ale w dalszym ciągu był! – Szybko podajcie bandaże i środek odkażający.- Blisko szyi Toli znajdowała się świeza rana, która wyglądała paskudnie. – Jak tak dalej pójdzie to on się po prostu wykrwawi – Rzucił Cichy. Łysy natychmiast wyjął z plecaka wszystkie przydatne rzeczy</div>
    <div>   – Cholera to będzie trzeba zszyć… – Przez szkła w masce przeciwgazowej Siergieja, dało się zauważyć ze strasznie pobladł- Po pewnej chwili, po całym piętrze rozległo się wycie zmutowanych psów.</div>
    <div>   –Najwidoczniej usłyszały wystrzały i postanowiły pomścić kolegę- Szybko stwierdził Łysy, nadal wyciągając przydatne rzeczy. Dim lekko westchnął i popatrzył na swoich kolegów – Łysy, ty zajmij się szyciem. Siergiej ty go osłaniaj w razie czego.- Cichy podszedł do wejścia pomieszczenia w, którym się znajdowali i wychylił głowę, zauważył co najmniej 7 mutantów – A ja odciągnę ich uwagę.. -</div>
    <div>    Siergiej i Łysy popatrzyli na siebie, a potem na Cichego – Ty zwariowałeś chłopie, zginiesz tam, a my tuz po tobie – Stwierdził szybko Siergiej prostując się.</div>
    <div>   –Nie zginę, o to się nie martw. Nie bez powodu jestem dowódcą naszego oddziału- Lekko się uśmiechnął Dmitry – Kiedy ja będę ściągał ich uwagę na siebie, Łysy na spokojnie go opatrzy. W najgorszym wypadku, jakby któryś z nich poleciał do was, a nie za mną, Siergiej będzie musiał go ubic- Stwierdził szybko Cichy, po czym się przeciągnął i ruszył biegiem w stronę mutantów. Było to bardzo ryzykowne, ale na całe szczęście jego plan się powiódł.</div>
    <div>     Oddział z parteru po chwili usłyszał rozlegające się kroki i wycie. Wąski, Piotr, Śruba i Szuter popatrzyli na siebie, po czym ruszyli w stronę niepokojących kroków. Chwilę pózniej usłyszeli serie strzałów z karabinu – Cholera – Krzyknął Dim, ruszając dalej po nietrafionej serii. Gdy druga grupa usłyszała głos swojego dowódcy, przyspieszyła od razu.</div>
    <div>    Długo nie trzeba było czekac az się spotkają. Grupa stanęła w szeregu i zaczęła celować w stronę z której biegł Cichy. Kiedy dowódca wyszedł zza zakrętu i był już za oddziałem, Kreatury wyłoniły się jak na zawołanie. Bez chwili namysłu, Szuter rozpoczął ostrzał. Cała Grupa częstowała ich ostrym ołowiem. Po chwili trudnej walki, ludzie odnieśli zwycięstwo.</div>
    <div>   Wszyscy podbiegli do szefa opierającego się ręką o wywróconą szafkę i dopytywali co się stało. Dim Cięzko dyszał – Na górze… Mutant… rzucił się na Tolę… Zabiliśmy…. Usłyszeli strzały… Odwróciłem uwagę…. – Spojrzeli po sobie, Grupa wzięła dowódcę pod ramię i ruszyli ku górze, żeby sprawdzić co z Tolą i innymi. Na schodach spotkali swoich kolegów. Łysy niósł rannego na swoich barkach – Nie jest z nim dobrze, chwilowo zatrzymaliśmy krwawienie, ale musi go zoperować lekarz, inaczej zginie –</div>
    <div>    Wszyscy skinęli głowami i ruszyli ku wyjściu. Gdy już mieli wychodzić rozległo się głośne wycie z zewnątrz. Wszyscy przykucnęli i wypatrywali zródło straszliwego dźwięku –O cholera.. Demony.. – Szuter lufą karabinu, wskazał na wielkie stwory latające nad budynkiem. – No to jesteśmy uwięzieni – Podsumował szybko Cichy stojąc już o własnych siłach. – Tego się obawiałem, będziemy musieli tu zostać na noc. Rozbijemy obóz w jednym ze sklepów, położymy Tolę i część będzie go pilnować. Reszta pójdzie ze mną szukac tropu stalkerów –</div>
    <div>   Cichy popatrzył na jedno pomieszczenie bez zadnych okien. – To się chyba nada, łatwo będzie się zabarykadować- Wszyscy ruszyli za dowódcą w wyznaczone miejsce. Połozyli rannego, zabarykadowali wejście i ze znalezionych resztek drewna rozpalili ognisko przy którym będzie można się trochę ogrzać w nocy. Wszyscy mieli już dosyć wrazeń jak na jeden dzień. –Chwila odpoczynku i ruszamy. Szuter, Śruba idziecie ze mną. – Zniechęceni, jedynie skinęli głowami szykując się do dalszej eksploracji.</div>
    <div></div>
    <div></div>
    <div></div>
    <div>Rozdział 3- Zasadzka.</div>
    <div></div>
    <div>    Na zewnątrz zebrały się ciemne chmury. Nie zapowiadały one nic dobrego. Stwory nie dawały za wygraną i nadal wznosiły się na niebie, co jakiś czas dało się usłyszeć przeraźliwy ryk jednego z demonów. Oddział grzał się w najlepsze przy ognisku, nasłuchując czy ktoś lub coś, nie próbuje się do nich podkraść. Męzczyzni postanowili urządzić sobie małą ucztę. W budynku nie było wielkiego promieniowania i ku ich zdziwieniu, w centrum handlowym znajdowało się czyste, świeże, nieskażone powietrze. Wszyscy zdjęli maski przeciwgazowe i z plecaków powyciągali racje zywnościowe. Podzielili wszystko po równo i zaczęli jeść.</div>
    <div>   Nikt się nie odzywał, w pokoju panowała grobowa cisza. Cichy lekko odkaszlnął i zaczął.</div>
    <div>- Zjemy i się zbieramy.. nie chcę tu siedzieć bezczynnie, wiedząc ze lada moment rozpęta się burza, a te stwory się nie poddają… Powinniśmy teraz przeszukać piwnice. Raczej wchodzenie na wyższe piętra może być ryzykowne.. – Popatrzył Dim na swój oddział, zmęczonym wzrokiem.</div>
    <div>    Po dłuższej chwili, wszyscy już byli najedzeni i napojeni. Wyznaczone osoby wstały i ruszyły za dowódcą. Odblokowali wejście i ruszyli schodami w stronę piwnic. W piwnicach panowały egipskie ciemności. Grupie zdawało się jakby ktoś ich obserwował. Zapalili latarki i ruszyli wzdłuż długiego korytarza. Na jego końcu dało się zauwazyc drzwi, pod którymi się wydobywało światło.</div>
    <div>   – Zgasic latarki i bądźcie gotowi do strzału – Powiedział Cichy. Gdy już byli przy drzwiach, dowódca popatrzył na swój oddział, lekko skinął głową. Jednym mocnym kopniakiem je wyważył. Na pierwszy rzut oka, nie dostrzegli niczego podejrzanego. W pewnym momencie poczuli nieprzyjemny, słodkawy zapach rozkładającego się ciała. Szutera az złapały torsje. Pomieszczenie było ogromne, Oddział rozdzielił się i postanowił poszukać zrodła tego smrodu.</div>
    <div>     Nikt nic nie znalazł, po za Cichym, który odkrył za szafą tajne przejście. Nikt nie wiedział gdzie może prowadzic. Po przejściu paru metrów Grupa zauważyła w oddali zmasakrowane ciało stalkera, byli zmuszeni założyć maski, ponieważ odór był już nie do zniesienia. Gdy znaleźli się przy zwłokach, rozpoznali oznakowanie ich stacji na mundurze stalkera.</div>
    <div>- Chyba nie jesteśmy tu sami.. – Cichy przewrócił zwłoki na brzuch i wskazał lufą na rany postrzałowe – On nie zginął od mutantów, on po prostu został perfidnie postrzelony w plecy i ktoś starał się to zatuszować, tworząc na jego ciele nacięcia. Miały one na celu upozorować atak jakiegoś mutanta –</div>
    <div>   Dowódca odwrócił się do swojego oddziału. Wszyscy leżeli nieprzytomni , a w przejściu zauwazyl grupe zamaskowanych ludzi, celujących do Dima.</div>
    <div>- Ręce w górę i bez gwałtownych ruchów – Głos był wysoki, jak gdyby kobiecy. Cichy zrozumiał ze nie ma najmniejszych szans na ucieczkę. Odrzucił więc broń na bok i zrobił jak mu kazano.</div>
    <div>W zasięg padającego światła weszła wysoka, zamaskowana kobieta, a za nią pięcioro mężczyzn niosących resztę oddziału cichego. Dziewczyna do niego podeszła i go potraktowała szybkim uderzeniem z kolby W szczękę. Cichy obrócił się na nodze, upadł na ziemie i stracił przytomność.</div>
    <div>    Spod powiek widział lekkie migające światło. Ruchy Dima były powolne. A może w ogóle się nie ruszał? Otworzył lekko oczy i ujrzał mu bardzo dobrze znajome tunele.. nie.. wiedział ze to tunele ale tędy jeszcze nie miał okazji się przechadzać. On i jego oddział był przewozony na drezynie. Chciał wstać ale jak się okazało, miał związane ręce i nogi, co mu to uniemożliwiło.</div>
    <div>   Jeden z napastników zauwazyl ze Cichy się obudził. Męzczyzna się jedynie uśmiechnął i potraktował go podeszwą buta. Poczuł tępy nie do zniesienia ból, po czym znów stracił przytomność. Teraz obudził się na stacji, kompletnie mu nie znanej, gdy chciał wstać i się wyprostować, uderzył głową w sufit. Zorientował się, ze znajduje się w klatce, a tuz obok niego, jego koledzy. Straznik w nieznanym mu mundurze przechodził obok nich i zaczął ciągnąc po kratach drążek w celu obudzenia ich. Podstawił im jakieś wiadro z nieznaną mazią.</div>
    <div>   – Jedzenie! – krzyknął zamaskowany męzczyzna. – Za dwie godziny, zostaniecie przesłuchani, a potem zobaczymy co z wami zrobić- Zaśmiał się złowrogo strażnik i wyszedł z pokoju. Znowu nastała ciemność. Cichy już wiedział ze zostaną skazani na śmierc, bez względu na to jak wiarygodni będą. I żeby tego uniknąć musi coś wymyślić, coś zrobić aby uratować swój oddział. Tylko co? Był zamknięty w klatce bez zadnej broni, i bez zadnej wiedzy gdzie się znajduje. Lekko się podrapał po karku i zaczął nawoływać chłopaków. Nikt mu nie odpowiedział. Postanowił więc poczekać i zobaczyć jak potoczy się dalej cała sytuacja.</div>
    <div></div>
    <div>Rozdział 4- Ucieczka</div>
    <div></div>
    <div>   Cichy był nadal ściśnięty wraz ze swoimi kolegami jak śledzie w beczce. Wszyscy już się ocknęli i nikt nie wiedział co się dzieję. W klatce brakowało Toli. Co mogło się stać z rannym męzczyzną? Przez myśl cichemu przeleciał najgorszy scenariusz. Wszyscy siedzieli nieruchomo, czekając na rozprawę.</div>
    <div>   -Panowie musi coś z tym zrobić, inaczej nie wyjdziemy z tego cało – Cichy popatrzył na zespół. Przy blasku jednej świecy nie mógł nawet zobaczyć wyrazu ich twarzy.</div>
    <div>- A może by tak unieszkodliwić tych strażników?- Zachrypiał Łysy z końca klatki wpatrując się w świece.</div>
    <div>-Bez broni to im możemy co najwyżej naskoczyć. Obalimy kilku, a reszta nas powystrzela jak kaczki. – Cichy już tracił czucie w nogach. Gdy miał przymknąć oczy, strażnik wrócił do więźniów. Towarzyszyło mu pięć osób uzbrojonych po zęby.</div>
    <div>   – Wychodzic. Po kolei – Rzucał krótkimi poleceniami. Dla bezpieczeństwa wszyscy robili to co im kazano – Za mną! Bez zadnych sztuczek, bo inaczej.. – Męzczyzna odbezpieczył karabin</div>
    <div>    Cały oddział związano i poprowadzono do wielkiej sali w której siedzieli Ludzie w dziwnych szatach. Lufami Karabinów oddział pchnięto na wielki podest, na którym znajdowała się mównica.</div>
    <div>    Człowiek z koroną na głowie, wstał rozłożył ręce i zaczął</div>
    <div>- Drodzy poddani! Jak wiecie, Kilka dni temu do naszego świętego miejsca wtargnęła grupa stalkerów. Niszcząc nasz krucyfiks… Był to czyn haniebny i podlegający najwyższej karze. A dnia wczorajszego, pojawił się kolejny oddział który zaczął węszyc na naszym cmentarzysku i próbowali ograbowac ciało skazanego stalkera. Niektórzy myślą ze powinniśmy ich od razu zabic, ale ja, jako odpowiedzialny i rozsądny dowódca, pozwolę więźniom przedstawić ich wersje wydarzeń. Zaczynamy przesłuchanie! – Męzczyzna usiadł na swoim miejscu które wyróżniało się znacząco na tle innych i lekko się uśmiechał.</div>
    <div>   – No to kolejna grupa sekciarzy…- Pomruczał Cichy pod nosem. Jako Dowódca podszedł do mównicy, Stanął pewniej i spojrzał w oczy człowiekowi w szacie. – Jesteśmy oddziałem stalkerów, którzy wyruszyli na poszukiwania za poprzednią grupą. Mieli wrócic z przydatnymi zasobami, czego nie zrobili, bo jak się okazało po prostu ich zabiliście. A my, gdy szukaliśmy ich w centrum handlowym, napotkaliśmy ciało martwego stalkera który miał na sobie rany kłute. Z początku sądziłem ze próbowaliście upozorować atak mutanta, a wy mu po prostu wymierzyliście niezasłużoną kare! – Ostatnie słowa, wykrzyczał do publiczności.</div>
    <div>   Ludzie na publiczności siedzieli cicho i tylko spoglądali na nas.</div>
    <div>- Oni nie powinni ruszac, naszego krucyfiksu, a wy nie powinniście grabowac cmentarzysk – Wydawało się jakby nasze słowa, w ogóle go nie obchodziły – Skazuje was na śmierc… Egzekucja odbędzie się za 3 dni. Nacieszcie się ostatnimi chwilami swojego zycia – Sekciarz zaśmiał się szyderczo i ruszył w strone drzwi wyjściowych, a za nim ruszyli pozostali członkowie widowni.</div>
    <div>   – A co z naszym kolegą?! Był ranny i nie było go z nami! Gdzie on jest?! – Wykrzyczał nagle Śruba wraz z Cichym. Sekciarz odwrócił się i lekko uśmiechnął – On był skazony i zasługiwał na karę tak samo jak wy teraz. Skróciliśmy jego cierpienia moi mili! Nie macie za co dziękować. – Nie dając im dojść do słowa wyszedł.</div>
    <div>    Nikt nie mógł pojąc co się właśnie stało. Tola nie zyje, a reszta do niego dołączy, jak nic nie zdziałają. Oddział teraz przeniesiono do Normalnych cel w których nawet mieli prycze. W więzieniu panowała grobowa cisza, nikt nie mógł wydusić z siebie słowa. Po chwili ciszę zakłócił dźwięk otwieranych drzwi. Ku ich zdziwieniu ukazała się im ta sama kobieta, która tamtej nocy ich pojmała. Za nią stał ten sam męzczyzna, który nas przesłuchiwał – Ona się wami zajmie. Jakbyście próbowali czegoś głupiego, wymierzy wam odpowiednią karę – zaśmiał się i wyszedł.</div>
    <div>    Teraz w pomieszczeniu znajdował się oddział i kobieta na którą nikt nie zwracał uwagi, po za Cichym. Na jej widok delikatnie się zarumienił.</div>
    <div>Przez dłuższy czas na nią zerkał kątem oka. Nagle kobieta wycedziła zza zaciśniętych zębów</div>
    <div>   -Czego się tak gapisz? – Spoglądała na Cichego złowieszczym wzrokiem.</div>
    <div>   -Gapie się tak, bo nie mogę uwierzyć, ze ktoś taki jak ty, współpracuje z takimi ludzmi. – Lekko się uśmiechnął i spuścił głowę</div>
    <div>Wycelowała w niego z karabinu – Bo co? Bo jestem kobietą? Bo jestem słaba?! Gówno o mnie wiesz! -</div>
    <div>   – Spokojnie, nie to miałem na myśli, w naszej armii jest wiele kobiet, które zajmują się tym samym co mój oddział. Nie mogę pojąc tego jak ktoś tak inteligentny i silny może egzystować w takiej sekcie – Spojrzał jej w oczy, reszta oddziału się tylko wsłuchiwała w ich rozmowę.</div>
    <div>Dziewczyna już dalej nie wdawała się w dyskusje z dowódcą oddziału, jedynie siedziała z ponurym wyrazem twarzy.</div>
    <div>   – Pora karmienia – Wyszła z Sali i nie wracała prze dłuższą chwilę. Znowu zapanowała cisza, którą w pewnym momencie przerwał Łysy. – Cichy to się chyba zakochał w naszej strażniczce – Cały oddział zaczął się lekko śmiac. – Może ją jeszcze na randkę do celi zaprosisz? – Powiedział Śruba dławiąc się przez śmiech.</div>
    <div>   Cichy jedynie spojrzał ponuro na swój oddział.</div>
    <div>- Oj szefie nie obrazaj się, takie żarty. Skoro i tak umrzemy za 3 dni to warto rozluznic chociaż na chwilę atmosferę – Pchnął go w ramie Łysy</div>
    <div>- Nie umrzemy! Do cholery jasnej wyciągnę nas z tego.. postaram się… -</div>
    <div>Po chwili do więzienie weszła kobieta z tackami jedzenia dla wszystkich więźniów. Wrzuciła im je do celi i usiadła w tamtym samym miejscu co wcześniej, nic się nie odzywając.</div>
    <div>- O cholera, nie wiedziałem ze w więzieniu lepiej karmią niż w domu – Zdziwił się mocno Siergiej, który rzucił się od razu na kawałek mięsa. Dopiero teraz oddział odczuł głód. Przez ponad jeden dzień nic nie jedli.</div>
    <div>    Zapadł już zmrok, większość już spała po za cichym i strażniczką. Nagle jak gdyby nigdy nic, Dziewczyna zaczęła mówic. – Jestem tutaj, bo Szefem tej sekty jest mój ojciec. Nie mogę go zostawić. Nawet jeżeli macie racje – Delikatnie spuściła głowę</div>
    <div>- Rozumiem cię, ale dla swojego dobra powinnaś uciekać skąd czym prędzej. Twojemu ojcu może odbic już do reszty i stwierdzi ze nie będziecie mu potrzebni. A tak po za tym to w co wierzy ta sekta? – Cichy był zaciekawiony całą sytuacją</div>
    <div>- Nikt nie zna dokładnej odpowiedzi. Ojciec twierdzi ze poprzez składanie ofiary w postaci jedzenia i innych przydatnych zasobów, świat wróci do normy, pojawi się postac która usunie całe zło ze świata. A grzebanie ciał grzeszników jest jako odpokutowanie za grzechy -</div>
    <div>- Nawet dokładnie nie wiecie w co wierzyc , a ludzie nadal za nim idą – lekko westchnął i popatrzył na Kobietę</div>
    <div>   I tak dni mijały na rozmowach z kobietą i oddziałem. Zaczeli sobie coraz bardziej ufac. Nim się oddział obejrzał, nadszedł dzień egzekucji. Każdy był przygnębiony i nie wiedział co myśleć, zaczeli się ze sobą zegnać. Nage do pomieszczenia wchodzi kobieta z trzema mężczyznami w szatach i z karabinami.</div>
    <div>   – To już – lekko szepnął Sergiej przygnębiony. Nagle Rozległ się ogromny huk i odgłosy serii z karabinów. Straznicy pobiegli w strone hałasu. Jeden z nich odesłał kobietę do pilnowania więźniów.</div>
    <div>- Proszę, pomóz nam, a my pomożemy tobie – Spojrzał na nią Cichy. Dziewczyna stała w osłupieniu przez chwilę. Lekko westchnęła i otworzyła im celę. Nikt nie mógł uwierzyć w to co się dzieję. Każdy zaczął dziękować kobiecie.</div>
    <div>- Podziękujecie mi potem, a teraz za mną! – Kobieta wyszła z więzienia, a za nią cały oddział. Wszelkie wybuchy były znacznie odczuwane, Tynk sypał się ze ścian i sufitu. Mogło się wydawac jakby zaraz wszystko miało się zapaś. Skręcili w odnogę i po chwili ujrzeli tunele metra.</div>
    <div>    Na peronie trwała istna wojna.</div>
    <div>Masa gruzu i trupów na ziemi</div>
    <div>   – Wojny sekt, rozumiecie – Lekko się zaśmiała i ruszyła ku tunelom. Po chwili znaleźli się już na torach. Dziewczyna przez chwile stała w miejscu rozglądając się. Podeszła do Cichego i podała mu stary pistolet z pełnym magazynkiem. – Nie mogę odejść, przepraszam – Dziewczyna biegiem wróciła na peron i ruszyła pomóc swoim oddziałom.</div>
    <div>Cichy wraz z druzyną popatrzyli po sobie i ruszyli w ciemności tuneli.</div>
    <div>Nie mieli nic, nie wiedzili gdzie są. Mogli mieć jedynie nadzieję ze znajdą jakieś bezpieczne miejsce, a potem drogę do domu.</div>
    <div></div>
    <div></div>
    <div>Rozdział 5 – Nowi przyjaciele</div>
    <div></div>
    <div>   Biegli przez ciemny tunel, nie oglądając się za siebie. Co kilka kroków potykali się o własne nogi, mimo to przebierali nimi dopóki im nie zabrakło sił. Świadomosc, ze za nimi, na stacji toczy się walka, a oni z niej dodatkowo uciekli, nie dawała im spokoju. Oddział postanowił odsapnąć na torach.</div>
    <div>   Nikt się nie odzywał, panowała kompletna cisza. Po dłuższej przerwie znów ruszyli przed siebie. W pewnym momencie Cichy zauważył światło lekko ponad sto metrów od nich. Nagle każdy odzyskał siły i pognali przed siebie w stronę ogniska. To co tam zastali zmroziło im krew w zyłach.</div>
    <div>   Stacja była w dramatycznym stanie. Wszędzie walał się gróz i ciała poległych ludzi i mutantów. Ściany i Podłoga była zalana krwią. Pod ich nogami walały się potłuczone kafelki. Na stacji były dwa zródła światła, pierwszym był stos palących się ciał, a drugim było ognisko przy, którym siedziało pięciu mężczyzn ubranych w wojskową panterkę. Jeden z nich zaprosił gestem ręki Cichego wraz z oddziałem do ogniska.</div>
    <div>   Usiedli niepewnie naprzeciwko mężczyzn. – Trochę minęło od ostatniego czasu, kiedy spotkaliśmy jakąś zywą duszę. – Zaśmiał się jeden z nich. – Co was tutaj sprowadza? Artem jestem tak po za tym – Wyciągnął rękę z naprzeciwka do Cichego. Dim nie co pewniej ścisnął jego dłoń – Cichy, a to Śruba, Łysy, Siergiej… – Wymienił każdego po kolei. Pozostali dawali rozmawiać swoim dowódcą. –Generalnie uciekliśmy z sąsiedniej stacji. Byliśmy przetrzymywani przez sektę, która skazała nas na śmierc. Mieliśmy wielkie szczęście ze na stacji znajdywała się dobra osoba.. i oczywiście, ze nagle drugiej sekcie chciało się zaatakować tamtą stacje. – Cichy lekko się uśmiechnął do swoich kolegów.</div>
    <div>   – Oj, to wam szczęście nie dopisało jak widzę, ale właściwie nam tez – Artem znów się zaśmiał – A tak woli ścisłości.. za co was skazano? – Cichy popatrzył kątem oka na swój oddział. Wszyscy mu skinęli głowami, zezwalając na opowieść. Cichy nigdy takich decyzji nie podejmuje bez narady z oddziałem.</div>
    <div>   – Jesteśmy stalkerami ze Stacji Kaskada. Kilka dni temu nas wysłano na poszukiwania poprzedniej grupy stalkerów, która miała powrócić z potrzebnymi zasobami – Męzczyzna wsłuchiwał się uważnie w historie Dim’a. – Gdy doszliśmy do miejsca w, którym owi stalkerzy powinni zbierac rzeczy, jedyne co znaleźliśmy to gruz i grupe mutantów, która zraniła jednego z naszych. Zeszliśmy do piwnic i znaleźliśmy ciało jednego z poszukiwanych ludzi, ale za nim przebadaliśmy cale ciało, bylismy unieszkodliwieni przez sekciarzy z tamtej stacji – Cichy wskazał kierunek ruchem głowy. – Te bydlaki naszego rannego przyjaciela, dobili i zostawili w tamtym miejscu –</div>
    <div>    Zacisnął mocno pięści, w jego oczach można było zauważyć istny gniew.</div>
    <div>   – No to widzę ze ciężką drogę przeszliście… Nas tez skazano na śmierc, ale to już kwestia otwartego włazu na powierzchnie i braku ucieczki, bo sekciarze od razu nas rozstrzelają. – Artem wzruszył swoimi wielkimi ramionami. Był od cichego wyższy o głowę i o wiele szerszy w brach, a trzeba zaznaczyć, ze cichy nie należy do słabeuszy.</div>
    <div>   W oddali dało się usłyszeć wycie stwora który zaatakował tamtego dnia Tolę.</div>
    <div>- No to się zaczyna… – Artem wraz z innymi mężczyznami, wstali i ruszyli ku barykadzie zrobionej z worków piasku i ciał mutantów. Przyłozyli karabimy do barków i czekali na atak.</div>
    <div>Dim wyciągnął podarowany pistolet i stanął obok uzbrojonych mężczyzn – W końcu trzeba sobie pomagać – wycelował broń w stronę wrót przez, które dało się zauwazyc blask księżyca.</div>
    <div>Długo nie trzeba było czekac na atak. Po schodach zaczęły zbiegac pierwsze kreatury, które szybko unieszkodliwiono. Ale to był dopiero początek. Po ścianach pełzły kolejne nie znane Cichemu Stwory, które wydawały z siebie takie dzwięki, które sprawiały porządne zawroty głowy. Do tego kolejne zmutowane psy ruszyły do ataku. Już nie było tak łatwo się bronic. Oddział Dim’a podniósł z ziemi kałachy po poległych mieszkańcach stacji i ruszyli na pomoc. Niestety trochę za późno.</div>
    <div>    Stwory zdołały się przebic przez pierwszą linię obrony i ludzie zostali zmuszeni do cofnięcia się na peron stacji. Wszyscy cofając się, polewali mutanty ołowiem, aby utrzymać między nimi dystans. Niestety, odległość utrzymywała się do ostatniego naboju w magazynku karabinu.</div>
    <div>Stwory natychmiast wykorzystały z chwili przewagi i rzuciły się na najbliższego człowieka którym był Śruba. Po peronie rozległy się jego krzyki i jęki</div>
    <div>   – Niee! – Krzyknął z całych sił Cichy i rzucił się w jego stronę. Przeładował broń i cały magazynek wpakował w dwa mutanty masakrujące jego przyjaciela. Stwory przestały się ruszac, ale i Śruba nie dawał znaku zycia. Dim podbiegł do niego i ujrzał kolegę w dramatycznym stanie, wokół niego powstała kałuza krwi. Śruba powiódł wzrokiem na Cichego i podał mu karabin. – Idz im pomóc.. potrzebują cię – Przymknął oczy i rozluźnił chwyt dłoni w której trzymał karabin. Cichy wziął karabin, podniósł się z kolan, chwycił pewniej karabin i zaczął strzelac, nie zwracając uwagi na ograniczoną ilośc amunicji. Po długiej i krwawej walce udało się ludziom wygrac kolejną bitwę.</div>
    <div>obie grupy opatrzyły rany i znów usiadły przy ognisku.</div>
    <div>   – No i tak to u nas wygląda jak widzisz.. Jak tak dalej pójdzie to nie dozyjemy jutra – Artem wyciągnął kawałek suszonego mięsa i zaczął jeść – A wy jak rozumiem to będziecie szukac drogi do domu? Niestety musze was zasmucić. Jesteśmy na końcowej stacji, i dalej nie ma zadnego przejścia, po za tym na powierzchnie. A ze nie macie kombinezonów, Jedynym wyjściem jest przejście przez stacje sekciarzy.-</div>
    <div>- No to innego wyboru nie mamy… Odpoczniemy chwile i ruszamy z powrotem..- Cichy poczęstował się kawałkiem suszonego mięsa.</div>
    <div>   – Przeciez wam ledwo się udało uciec! To przez stacje tym bardziej nie przejdziecie, biorąc pod uwagę ze została zaatakowana kilka godzin temu. Jeżeli atak się zakończył i opatrzyli rannych, pewnie wystawili więcej strazy na peron. – Artem wstał lekko poirytowany lekkomyślnością Dima.</div>
    <div>   – Nie mamy innego wyboru – Nie wyrazając zadnych uczuc spojrzał na wielkoluda.</div>
    <div>    Wszyscy siedzieli w kompletnej ciszy. Po chwili wielkolud się odezwał</div>
    <div>   – A Cholera by to… pomożemy wam. I tak nie mamy nic do stracenia. Ale wpierw trzeba wysadzic wejście do metra -</div>
    <div>   – Na stacji sekciarzy może być wiele ładunków wybuchowych. Jak się przedrzemy przez stację zajmiemy się tym problem. -</div>
    <div>Artem poparzył na Cichego i lekko się uśmiechnął – Jesteś mi winien kolejkę drogi kolego-</div>
    <div>   – Nawet dwie. Jestem ci bardzo wdzięczny. No ekipa! Zbieramy się. Czas wracac do domu -</div>
    <div>    W niecałą godzinę cała grupa była już. uzbrojona w naładowane karabiny i przyodziana w kamizelki kuloodporne. Na przodzie szli Artem z Cichym, a za nimi reszta i wszyscy wiedzieli ze mogą nie wyjść z tego cało.</div>
    <div></div>
    <div></div>
    <div>   Rozdział 6 – Viera</div>
    <div></div>
    <div></div>
    <div>   Cichy szedł wolnym krokiem wraz ze swoimi ludzmi i nowymi kompanami. Im bliżej byli stacji sekciarzy, tym bardziej z cichego ubywała pewnośc siebie, ale nie dawał po sobie niczego poznac. Był Kapitanem. Musiał dawac innym przykład, musiał dodawać im odwagi. Wraz z Artemem Szedł wyprostowany na czele formacji. Po dłuższej chwili grupa zauważyła pierwsze blaski światła w oddali. Chwycili pewniej swoje bronie i przyspieszyli kroku.</div>
    <div>   Gdy dotarli na miejsce, nikt nie mógł uwierzyć w to co widzą. Stacja była w jeszcze gorszym stanie niż ja wcześniej zastali. Wszystkie miejsca obrony zostały doszczętnie zniszczone i jedyne co z nich zostało to popiół. Z Wagonu, który tamował tunel, wydobywał się ogień. Całe wnętrze stało w ogniu. Chwila.. od kiedy tutaj był ten wagon.. Cichy nie mógł go sobie przypomniec. Ruszyli w głąb stacji. Z każdym krokiem widok był gorszy. Na ścianach i podłodze była rozbryzgana krew.</div>
    <div>   – Nie było nas tutaj przez kilka godzin, a tutaj odbyła się taka rzez… Jeszcze jedno mnie zastanawia.. Gdzie są do cholery jasnej ciała? Krew jest, ale trupów brak. – Oglądał się cichy po stacji. Popatrzył na swój oddział i postanowili ruszyc w strone miejsca w, którym ich trzymano. To co tam ujrzeli, zmroziło im krew w zyłach. Płonący stos ciał jednych i drugich sekciarzy. Łysy nie wytrzymał i zwymiotował na poniszczoną posadzkę.</div>
    <div>   – No to masz swoje ciała przyjacielu – Wycedził Artem, zakrywając ramieniem nos. Zapach przypalanych ciał, nienalezy do najprzyjemniejszych.</div>
    <div>   Nagle w najdalszej z celi męzczyzni usłyszeli lekki kaszel. Podbiegając tam, w lekkim blasku ognia, ukazała im się ta sama kobieta, która kilka godzin wcześniej pomogła im uciec ze straszliwego więzienia. Była ranna, trzymała się cały czas za prawy bok.</div>
    <div>   Cichy zauważając ją, podbiegł do niej. Artem rzucił mu bandaz. Dim Podwinął delikatnie koszulkę strażniczki. Na boku dziewczyny widniała rana postrzałowa. – O cholera.. Paskudnie to wygląda ale damy rade – oczyścił ranę i zaczął powoli bandazowac. Widać było ze kobiecie sprawia to ogromny ból. Przez cały czas zaciskała zęby, aby nie krzyknąć. Gdy było po wszystkim, Cichy pomógł jej wstać i wziął ją pod ramię – Co tu się stało do cholery? –</div>
    <div>   – Długo by gadac… Jak się cieszę ze was widzę – Kobieta lekko się uśmiechnęła do wszystkich zebranych. – Już myślałam ze skonam w tym więzieniu – Wysyczała cicho. Ból jej nie odstępował ani na moment.</div>
    <div>   – Jak dobrze ze się tak łatwo nie poddajemy i tu wróciliśmy – Odwzajemnił jej wcześniejszy uśmiech – Nie chcę cię wykorzystywać.. ale musisz nam pokazac gdzie schowaliście nasz ekwipunek. Bez masek przeciwgazowych nie wyjdziemy na powierzchnie, a co za tym idzie… Nie wrócimy na naszą stacje.</div>
    <div>   Wskazała palcem na drzwi naprzeciwko całej grupy – tam trzymamy cały ekwipunek.. wasz tez tam powinien być. – Odkaszlnęła. Podeszli do drzwi i szybkim ruchem je otworzyli. To była istna zbrojownia. Karabiny, pistolety, granaty, pancerze, maski przeciwgazowe, filtry.</div>
    <div>   – Przeciez to raj dla stalkera.. – Rzucił Artem będąc w szoku. Rozglądnął się po pokoju i zauważył ładunki wybuchowe. Wziął część dynamitu. Wyszedł z pomieszczenia i nie wracał tak przez pięć, dziesięć, piętnaście minut. Gdy nagle rozległ się niesamowity huk. Wielkolud wszedł przez drzwi zadowolony. -Już nic z tamtej stacji nie wejdzie do metra-</div>
    <div> Kazdy zebrał swoje rzeczy, a do plecaków powkładali dodatkowe przydatnie rzeczy ze zbrojowni. Gdy już każdy był uzbrojony po zęby, wyszli z pomieszczenia i znów znaleźli się na nowym cmentarzysku, który kiedyś był więzieniem.</div>
    <div>   – Teraz schodami w górę… tam będziemy we wcześniejszym centrum handlowym… – Dziewczyna ruchemy głowy wskazała na kolejne drzwi, za którymi faktycznie znajdywały się schody.</div>
    <div>   – Jesteśmy twoimi dłużnikami. Nawet nie wiesz jak nam pomagasz. Jak masz na imię? Bo nawet nie wiem jak się do ciebie zwracać? – Zapytał Cichy patrząc cały czas przed siebie, starając się nie potknąć o żaden schodek.</div>
    <div>   – Viera… Naprawde nie macie za co dzięko… – Nagle Viera straciła przytomnośc.</div>
    <div>Dim Trzymał dziewczynę cały czas lekko przestraszony. Sprawdził jej puls – Zemdlała pewnie od utraty krwi. Lepiej się pospieszmy. – Wziął ją na ręce i szedł dalej.</div>
    <div>Po dłuższej chwili byli już na miejscu. I tak jak mówiła kobieta, jest centrum handlowe. A raczej cmentarz na, którym wcześniej znaleźli zaginionego stalkera. – Maski! – Rzucił Artem szybką komendę. Każdy poszedł za jego słowami i zaczęli zakładac na siebie maski. Cichy Delikatnie nałożył maske na twarz rannej kobiety.</div>
    <div>   Wychodząc z cmentarzyska nie ujrzeli nic nadzwyczajnego, zadnej formy zycia, która usiłowałaby odebrać ludziom zycie. Jedynie sam gruz i poniszczone sciany. Zwartą grupą wszyscy podeszli do okien, aby upewnić się czy jest bezpiecznie. – No druzyna… Wracamy do domu – W głosie Cichego dało się wyczuć pewnośc siebie i odwagę. Ruszył za Artemem w stronę wyjścia, a za nimi podązyła reszta oddziału.</div>
    <div></div>
    <div></div>
    <div>Rozdział 7- Poświęcenie</div>
    <div></div>
    <div></div>
    <div>   Na zewnątrz panowała noc. Cały oddział wyszedł z budynku gęsiego. Zatrzymali się na chwilę i sprawdzili czy ich bronie są przeładowane. Cichy korzystając z chwili, wziął głęboki wdech przefiltrowanego powietrza.</div>
    <div>  – No nie ma co się zatrzymywać- Artem obrócił się do grupy – Dobrac się w pary i ruszamy na waszą stacje. Cichy idzie w środku, musimy go osłaniać. Na chwile obecną jest bezbronny i się opiekuje naszą nową koleżanką. Gdzie dokładnie jest ta wasza stacja?</div>
    <div>   – Dwadzieścia, może trzydzieści minut drogi stąd. – Odpowiedział szybko Cichy ze środka formacji. Łysy podbiegł do Wielkoluda i wskazał mu miejsce docelowe na mapie.</div>
    <div>   Artem szybko przeanalizował trasę – Dobra już wszystko jasne, zatem w droge! – Ruszył szybkim krokiem przed siebie, Łysy wrócił na swoje miejsce i ruszył za prowadzącym.</div>
    <div>   Noc była nadzwyczaj piękna. Księzyc oświetlał ulice i poniszczone budynki, nadając im niesamowitego klimatu. Cichy w tym momencie wrócił do chwil przed całą tragedią. Kiedy nocami spacerował po swoim mieście, w którym się urodził. Siadał w parku i przy świetle lamp rozmyślał nad wszystkim i zarazem o niczym.</div>
    <div>   Nie czas na wspominki… Pomyślał Dim i wrócił do rzeczywistości. Rozglądał się po budynkach. Momentami wydawało mu się, ze cos lub ktoś spogląda na nich z potłuczonych okien, zniszczonych budowli. Zignorował to i podążył dalej, aby nie zatrzymywać oddziału.</div>
    <div>Po dłuższej chwili byli już w parku. Kazdemu się zdawała jakby parku nie tknął nawet ułamek wojny. Był w cudownym stanie. Grupa zatrzymała się na chwile, podziwiając uroki parku nocą. Ku zaskoczeniu wszystkich, dziewczyna obudziła się w objęciach Cichego.</div>
    <div>   – Co.. Co się stało..- Dziewczyna złapała się za bok, znów odczuwając ból.. Dopiero po chwili zrozumiała, ze są na powierzchni i udało im się wyjść. – Jak tu pięknie – Spoglądała na niebo z wielki zafascynowaniem. – Jestem ci wielce wdzięczna.. już mogę isc sama.. – Viera lekko się uśmiechnęła.</div>
    <div>   Cichy postawił ją delikatnie na ziemi. Odczekali chwilę, az dziewczyna złapie równowagę. Faktycznie, dziewczyna o własnych siłach mogła chodzic. Artem wziął swój karabin w dłonie. Gdy oddział chciał już się zbierac i ruszyc w dalszą drogę, wokół nich rozległ się starszliwy ryk. Potem jeszcze kolejny, głośniejszy i straszniejszy. Oddział uformował się w wielki okrąg i zaczął celować w kompletną ciemnośc. Nikt nie wiedział co może zaatakować i skąd.</div>
    <div>   Długo nie trzeba było czekac. Z ciemności wyłonił się stwór i rzucił się bezszelestnie na Łysego. Jednym ruchem pazurów poderznął męzczyznie gardło. Łysy przez chwile wierzgał nogami, po czym uszło z niego zycie. Wszyscy stali nieruchomo, nie rozumiejąc co się właśnie wydarzyło. Gdy potwór ruszył w stronę reszty, Artem wziął się w garśc i zaczął ostrzeliwać stwora. – Ognia! – Ryknął wielkolud. Wszyscy ruszyli za jego śladem i zaczęli ostrzał. Kreatura miała trzy metry wzrostu. Całe ciało stwora zostało pokryte sierścią. Na zakończeniu łap, stwór posiadał ostre jak brzytwa długie pazury, którymi bez problemu by przebił stal.</div>
    <div>Z pyska leciała mu strózka śliny.</div>
    <div>   Viera schowała się za jedną z ławek, przykucnięta i lekko oszołomiona. W powietrzu gwizdały kule. Kreatura Dostała porządną serie z karabinu, która nie zrobiła na niej zadnego wrazenia. Monstrum doskoczyło do Wąskiego i Piotra. Nie mieli zadnych szans. Wąski nadział się na wielgachnie szpony, spoglądał w czerwone ślepia stwora. Kreatura odrzuciła go na bok, a Piotra złapała podczas gdy on starał się ją zajść od tyłu. Jedyne co po nich zostało, to krew na betonowej ziemi. Coraz to kolejni ludzie umierali, została ich tylko szóstka. Cichy, Artem, Viera Szuter, Siergiej i Grisza Jeden z kolegów Artema.</div>
    <div>    Cichy nie mógł patrzeć jak jego przyjaciele umierają. Zacisnął dłonie na Karabinie, i rozpoczął ostrzał. Trafił Stworowi w oczy, ten zakrył je swoimi łapskami i przyklęknął lekko unieszkodliwiony. Dim podbiegł do kreatury, wspiął się na nią. Z kieszeni wyciągnął granat i wcisnął jej to w pysk. Szybko zeskoczył ze stwora z wielką gracją, po czym rzucił się na ziemie. Po chwili słychać było huk i głuchy dźwięk upadającego ciała.</div>
    <div>   Cichy podniósł się z kamiennej posadzki i podszedł do reszty ocalały, każdy stał w osłupieniu i podziwiali jego wyczyn</div>
    <div>  – No, niczego sobie przedstawienie towarzyszu – Artem lekko uderzył Dima w ramię.</div>
    <div>  – Dziękuję, ale nie czas na to… – Artem przechadzał się po miejscu masakry. Klękał przy każdym ciele i oddawał hołd swoim kolegom. Viera robiła to samo przy innych ciałach.</div>
    <div>   – Chwila… Ale przecież dwa stworzenia ryczały.. a tylko jedno się ujawniło. – Cichy mruczał pod nosem, nagle odwrócił się i zauwazyl jak taki sam stwor co poprzedni, biegnie w strone Viery. Jego towarzysze odnowili ostrzał w monstrum, które nieubłagalnie się zbliżało do kobiety. Dim wstał momentalnie i biegiem ruszył w strone Kobiety. W ostatnim momencie doskoczył do kobiety i ją odepchnął. Stwór doskoczył do cichego i nadział go na swoje szpony. Męzczyzna wisiał bezwładnie z szeroko otwartymi oczami i ustami. Odkaszlną krwią i napluł mutantowi w oczy.</div>
    <div>- Nie ma ze mną tak lekko gnoju… – Ostatkami sił odbezpieczył ostatni granat jaki miał schowany w kieszeni i cisnął nim pod nogi stwora, wiedział ze i tak umrze i był gotowy się poświęcić. Cichy spojrzał na swoich towarzyszy – Dziękuję wam za wszystko… nigdy was nie zapomnę – Lekko się uśmiechnął, a po policzku spływała mu łza.</div>
    <div>   A potem był jedynie wielki wybuch. I już nie było ani stwora, ani Cichego. Wszyscy stali i tylko się przyglądali niedowierzając, co się właśnie stało.</div>
    <div>   – Nie możliwe… Nie zrobił tego… – Szuter patrzył w miejsce w którym jeszcze chwile temu był jego dowódca i zarazem przyjaciel.</div>
    <div>   Siergiej podszedł do swojego kolegi i złapał go za ramię – To koniec, uratował nas, poświecił się, ratując Viere i zarazem nas wszystkich. -</div>
    <div>   Kobieta podniosła się na kolana i zaczęła płakać. Jej jęk był donośny, każdy go usłyszał.</div>
    <div>   – Pani moja miła.. Ruszajmy.. jego już nie ma.- podał jej rękę. Ona ją jedynie odtrąciła.</div>
    <div>   – Sama dam rade! – Wykrzyczała powoli podnosząc się z klęczek. Gdy się podniosła momentalnie złapała się za bok. Jej rana cały czas tam była. Jedynie na chwile o niej zapomniała.</div>
    <div>   I tak w kompletnej ciszy oddział Dotarł na stacje. Kompletnie zmęczeni i przygnębieni.</div>
    <div></div>
    <div></div>
    <div>Rozdział 8 – Powrót</div>
    <div></div>
    <div>   Idąc schodami prowadzącymi do stacji, odczuwali jeszcze większy ból po stracie przyjaciół. Nikt nie chciał tego do siebie przyjąć, ze po ciężkiej walce, którą stoczyli ramie w ramię, wróci jedynie garstka z nich. Całą drogę przebyli w kompletnej ciszy. Gdy przed ich oczami pojawił się właz oddzielający zamieszkaną powierzchnie przez kreatury od ludzi, Szuter zakłócił grobową ciszę – No.. I jesteśmy w domu. – Zastukał rytmicznie, trzy razy szybko, dwa wolno i jeszcze raz trzy szybko. Otwór od razu się otworzył ukazując, tętniące zycię na stacji. Przeszli przez próg i od razu za nimi rozbiegł się dźwięk zamku zamykającego właz.</div>
    <div>   Jeden z początkujących stalkerów podbiegł do Grupy, szczęśliwy na ich widok – Szuter, Siergiej, jak dobrze was widzieć. A gdzie resz… – Chłopak spojrzał na dwójkę swoich starszych kolegów i od razu posmutniał.. – Dowódca na was czeka… – Odszedł od nich z lekko opuszczoną głową. Zrozumiał ze reszty swoich starszych kolegów, a zarazem mentorów już nigdy nie ujrzy.</div>
    <div>   Dwoje stalkerów ruszyło w stronę sali konferencyjnej, w której czekał ich szef na zdanie raportu. Gdy Artem wraz z Vierą i Griszą chcieli podążyć za nowymi kompanami, Trójka strażników ich zatrzymała i wylegitymowała. – Hmm.. Wszystko w porządku, możecie przejść. Chwila chwila, a co z dziewczyną? – jeden strażnik wskazał karabinem na Viere.</div>
    <div>   – Jest ze stacji sekciarzy i została ranna, nie ma nic przy sobie. A teraz jeśli łaskaw, zabierz ją do jakiegoś medyka bo zaraz nam tu odejdzie. – Artem Krzyknął do strażnika, co niekoniecznie mu się spodobało. Viera była z kazdą chwilą coraz bledsza i słabsza.</div>
    <div>   – Dobra dawac ją tu. Zaraz się nią zajmiemy, a wy idzcie odpocząć, musicie być diabelnie zmęczeni podróżą. – Połozyli Viere na noszach i ruszyli w strone gabinetu doktora. A męzczyzni postanowili się przespać w namiocie dla gości.</div>
    <div></div>
    <div>                                                                                    …</div>
    <div></div>
    <div>   Siergiej wraz z Szuterem stali przed drzwiami Sali konferencyjnej. Wzięli głęboki wdech i weszli do środka.</div>
    <div>   -Witajcie moi mili! Wróciliście z misji jak widzę, jakie to informacje mi przynosicie? A gdzie reszta waszego oddziału? Gdzie Cichy? – Dowódca spojrzał na nich z powagą. Miał skrzyżowane ręce za plecami.</div>
    <div>   – Wszyscy nie zyją.. Zostaliśmy zaatakowani przez dwa gigantyczne mutanty.. nie mielibyśmy szans, gdyby nie Dim… Teraz by nas tu nie było.. Poświęcił swoje zycie, za zycie pozostałych. Jest prawdziwym bohaterem – Przez cały czas patrzył się mezczyznie w oczy.</div>
    <div>   – Wszyscy jesteście wielkimi bohaterami.. Wynagrodzę to wam, a tym co polegli.. wyrządzimy pogrzeb godny ich heroicznej śmierci.. A teraz.. Co się stało z poprzednią grupą stalkerów? -</div>
    <div>   – Została zamordowana przez sektę. Jak się okazało pod centrum handlowym znajdywały się kolejne tunele metra, w których się osiedlili. I dokładnie ta sama sekta nas pojmała. Zostaliśmy skazani na śmierc przez ową sekte. Na nasze szczęście w dzień egzekucji, inna sekta zaatakowała stacje na której się znajdywaliśmy. Dzięki Córce Władcy sekty uciekliśmy. Trzeba również zaznaczyć ze sekta, która nas przetrzymywała już nie zyje.-</div>
    <div>   -Bardzo dobrze się spisaliście… Resztą zajmie się inny oddział. Zdetonujemy tunel w centrum handlowym dla bezpieczeństwa. A teraz idzcie odpocząć. – Mezczyzna wrócił do swych zajęc, a stalkerzy ruszyli ku swoim namiotom.</div>
    <div>   Tydzień po powrocie na stacje, odbył się pogrzeb wszystkich stalkerów. Viera, która przeszła operacje i wróciła do zdrowia spotkała się z Szuter, Siergiej, Artem i Grisza w jednym miejscu. Cała stacja zebrała się w jednym miejscu, aby opłakać stratę jaką odnieśli przyjaciele martwych stalkerów i stratę jaką odniosła stacja.</div>
    <div>Grupkę Cichego poproszono do mównicy. Opowiedzieli wszystko od początku. Jak znaleźli się na stacji sekciarzy, jak z niej uciekli, jak na nią wrócili i w końcu jak wyszli na powierzchnię, na której wszyscy polegli. I oczywiście opisali ze szczegółami poświęcenie Cichego.</div>
    <div>   – I tak, gdyby nie Dim. Gdyby nie jego wytrzymałość i zapał, teraz by nas tu nie było. – Viera dokończyła mowę. Wielu widzów płakało, a wielu się wsłuchiwało z przejęciem. Po chwili ciszy wszyscy zebrali posłali ku swoim mówcą, wielkie brawa. Stali przy mównicy przez dłuższą chwilę, gdy mieli już ruszyc w stronę swoich miejsc, całe szefostwo ich zatrzymało</div>
    <div>   – Moi mili.. Chcemy wam wręczyć, za waszą odwagę i wytrwałośc, ordery. To co robicie dla stacji i całej ludzkości.. Nigdy nie będzie zapomniane. – Zasalutował dowódca stacji i zaczął wręczać im ordery. Wszyscy stali przez chwile dumnie na mównicy po czym zniknęli w tłumie siedzących ludzi.</div>
    <div></div>
    <div></div>
    <div></div>
    <div></div>
    <div>Epilog.</div>
    <div></div>
    <div></div>
    <div> Viera siedziała w swoim namiocie popijając herbatę. Na zewnątrz można było usłyszec, jak ludzie bawią się w najlepsze. Gdzieś w oddali ktoś puszczał muzykę, a kobieta zapisywała w notatniku całą historię w której Cichy wraz oddziałem rusza na wielką misję gdzie czeka na nich wszystko to co nieoczekiwane. Ktoś stanął w progu namiotu – Viera, szef nas wzywa. Misja się jakaś szykuje i to bardzo ciekawa -</div>
    <div>   – Już ide Szuter, powiedz chłopakom żeby na mnie poczekali pięć minut. -</div>
    <div>   – Się robi szefowo – Szuter wyszedł z namiotu, a kobieta wróciła do notatnika. Właśnie kończyła ostatni rozdział. Myślami wracała do całej sytuacji na powierzchni. Ale to dawało jej tylko motywacje, aby stać się jeszcze silniejszą. Postanowiła sobie pomścić Cichego. Viera została dowódcą oddziału stalkerów, który składał się ze wszystkich ocalałych.</div>
    <div>   Gdy skończyła, schowała notatnik i ruszyła w stronę Sali konferencyjnej. Pod drzwiami pomieszczenia spotkała swój cały oddział. Każdy się lekko uśmiechnął do nowej szefowej.</div>
    <div>   – No to ciekawe co dzisiaj nas czeka na powierzchni chłopaki – Odwzajemniła serdeczny uśmiech i wraz ze swoimi przyjaciółmi zniknęli za drzwiami, za którymi szykowała się kolejna misja diabelnie niebezpieczna. Ale dla pomszczenia Cichego, była gotów zrobić wszystko.</div>
    <div></div>
    <div></div>
    <div></div>
    <div></div>
    <div>                                                           KONIEC</div>

    • Ten temat został zmodyfikowany 4 lat, 5 miesięcy temu przez  Silny. Powód: Z niewiadomych przyczyn, tekst był, że tak to nazwe... zdeformowany
Oglądasz 1 wpis (wszystkich: 1)

Forum ‘Wasza twórczość’ jest zamknięte dla nowych tematów i odpowiedzi.