Wyjątkowy rok

13.03.2018

Tekst zawiera dużo spoilerów.


„To był wyjątkowy rok” – mógłby powiedzieć Wołodia 31 grudnia 2033 na minutę przed wypiciem kieliszka samogonu o północy razem z trzema innymi nieszczęśnikami, z którym zmuszony został do spędzenia jednego z najważniejszych rosyjskich świąt na odosobnionym posterunku na podejściu do stacji metra, zamiast z rodziną i przyjaciółmi. Naturalnie zakładając, że byłby świadom wszystkich wydarzeń, jakie zostały dotychczas przedstawione w serii „Uniwersum Metro 2033”.

Seria ma kilka narzuconych zasad, jedną z nich jest obowiązkowy czas akcji w roku 2033. (Na marginesie dodam, że zostało to rozszerzone o styczeń 2034. Ponadto pierwsza powieść serii, „Znaki drogowe”, rozpoczyna się we wrześniu 2032, z kolei „Wojna kretów” – 31 grudnia 2032, ale to są nieliczne wyjątki.) Ograniczenie do jednego roku jest dosyć logiczne. Sprawia, że uczestnicy nie mogą wybiec za bardzo w przyszłość ani skupiać się na wcześniejszych wydarzeniach. Taka rozbieżność czasowa spowodowałaby wiele nieścisłości, wymagałaby odpowiednich wyjaśnień, utrudniłaby szukanie powiązań między historiami oraz określenie kolejności wydarzeń. Dodajmy do tego kilkadziesiąt osób tworzących serię i regularne wyrzucanie historii do kosza z powodu niezgodności z sytuacją przyszłą lub przeszłą opisaną w dotychczasowym kanonie mamy zagwarantowane. Pomijając już liczbę 2033 znajdującą się w tytule.

Takie rozwiązanie nie jest jednak bez wad, a jakże. Przez to, że autorzy zmuszeni są do pisania w jednym konkretnym roku sprawia, że niemal wszystkie wydarzenia mają miejsce w tym czasie. A książki nie opisują prozy podziemnego życia (może z wyjątkiem zbiorów opowiadań). Każda z nich przedstawia ważne wydarzenia, osiągnięcia, odkrycia, zmiany status quo, zdarzenia mające wpływ na cały mikro-świat ocalałych.

Już pierwsza powieść serwuje nam swoiste trzęsienie ziemi dla moskiewskiego metra – zniszczone zostaje gniazdo Czarnych, jednego z największych „zagrożeń” dla ludzkości. W petersburskim metrze dochodzi do dwóch wielkich wojen (druga zostanie opisana w nadchodzącej powieści „Piter 2”), zdemaskowania sekty Exodus na Kronsztadzie, nawiązania kontaktu z wyspą Moszczny i zniszczenia jej przy użyciu ładunków jądrowych. Polarne Zorze przetrwały atak barbarzyńskiej armii. Populacje Krakowa i Rostowa nad Donem zostały niemal całkowicie zmiecione przez, odpowiednio, jednomyślnych i mrówańczę. W Samarze Miasto dokonuje zwycięskiej napaści na Bezymiankę i wyłączony zostaje fragment Rubieży. Zniszczona zostaje Owczarnia i giną przywódcy prawie wszystkich frakcji w warszawskim metrze. Rok 2033 wydaje się być kamieniem milowym w historii ludzkości, czasem największych, najważniejszych zmian, rozdzieleniem pierwszych lat po trzeciej wojnie światowej od dalszych, jeszcze bardziej prymitywnych losów ludzkości.

Ponadto 2033 stoi pod znakiem wypraw. Dużych wypraw. Jak w żadnym innym roku zbadano olbrzymie obszary ziemi i pokonano tysiące kilometrów. Co prawda wspomniane są wcześniejsze próby, jak na przykład dotarcie Mskwianina do Petersburga około 2018 roku w „Znakach drogowych”, ale nie umywają się one do eskapad z trzydziestego trzeciego. To jest właśnie czas, kiedy ekipa Tarana wyruszyła z Petersburga do Władywostoku. To jest rok, w którym Euan idzie z Glasgow do Londynu, a ojciec Daniels rusza z Rzymu do Wenecji. Rok, w którym naziści z Dignidadu docierają pod Kaliningrad, a z Pionierskiego wypływa łódź podwodna, która dotrze do Antarktyki, Kanału Panamskiego, Hawany, Wysp Owczych i wróci do rodzimego portu.

Intensywny rok, nieprawdaż? Aż za bardzo, szczególnie w porównaniu z poprzednimi (o kolejnych, niestety, praktycznie nic nie wiemy). Wszystko wydaje się być bardzo dziwnym zbiegiem okoliczności, wręcz niemożliwym. Pojawia się również pytanie, dlaczego właśnie w tym roku organizowane są wielkie wyprawy? Co stało na przeszkodzie, aby wcześniej wybrać się na drugi koniec kraju, nieważne jakiego, Rosji, Włoch, Ukrainy. Przyznaję, Rzym i Londyn przez lata wysyłały swoich zwiadowców do wszystkich zakątków kraju. Jednakże w pozostałych znanych nam miastach nic się nie mówi na temat dalekich eskapad, ani w kontekście punktu startowego, ani upragnionego przez wędrowca celu, ani chociaż przystanku na trudnej drodze. A mówiłoby się o takich wydarzeniach, przynajmniej tych zakończonych sukcesem, gdyż migiem urosłyby do rangi legendy.

Logika podpowiada, że kolejne dopisywane wydarzenia należałoby umieścić w innym punkcie na osi czasu, gdyż czujemy, że tak duże stężenie wydarzeń i zmian, jakie mamy obecnie w serii, jest skrajnie nieprawdopodobne. Jednakże ramy czasowe serii stoją niewzruszenie, zmuszając kolejne opowieści do tłoczenia się na wąskim pasku czasu, a wszystko wokół zostawiając puste i jałowe niczym skażona ziemia.

Wszyscy przejmują się mutacjami, ilością amunicji, stanem benzyny po dwudziestu latach, czy w danym miejscu faktycznie można mieszkać bez obawy o chorobę popromienną, a ta seria skrywa w sobie jeszcze jeden, równie wielki absurd.

Leo0502

Warto nadmienić, że poprzednie lata także były pełne w wielkie w wydarzenia. Upadające frakcje, niedoszłe przygody, trup ścielący się gęsto, który już w 2033 r. został całkowicie zapomniany. Brak ekspozycji lat poprzednich wcale nie oznacza braku przygód w tamtym długim okresie. A by ciągłość przedstawiania akcji w 2033 r. nie stała się karykaturą serii – lada moment będzie miała miejsce premiera serii Uniwersum Metro 2035, pozwalająca umiejscowić akcję po 2033 roku. Czyż taka naturalna ewolucja nie rozwiązuje raz na zawsze swoistego absurdu?

Antura

KOMENTARZE:

Dodaj komentarz