Wywiad z Szymunem Wroczkiem

22.06.2021 1. Czy mógłbyś, jako autor, powiedzieć parę słów o twojej ostatnio wydanej w Polsce książce – „Piterze. Bitwie bliźniaków”?

Cóż rzec o „Bitwie Bliźniaków”?

Ta książka powstała dawno, kilka lat temu. Pierwszą część książki, historię „Uber i smok” zacząłem pisać dziewięć lat temu, planowałem ją wtedy jako scenariusz filmu. Potem scenariusz zmienił się w sztukę teatralną, a następnie z powrotem w powieść. Początkowo zamierzałem dołączyć „Uber i smok” do „Piter. Wojna” jako początek powieści, ale ostatecznie porzuciłem ten pomysł. Nie pasował do struktury.

Chciałem napisać coś w stylu „Czarnoksiężnik i kryształ” Stephena Kinga. Opowieść o przeszłości Rewolwerowca… w moim przypadku czerwonego skinheada Ubera. Opowieść o tym, jak stał się tym, kim jest.

Podejrzewam, że wielu czytelnikom nie spodoba się ta część, tak samo jak mi kiedyś nie przypadł do gustu „Czarnoksiężnik i kryształ” Stephena Kinga. A jest to świetna historia! Ale ja wtedy oczekiwałem kontynuacji „Mrocznej wieży”, a nie wyprawy w przeszłość Rolanda. Ponadto wydawało mi się, że książka bardzo łagodzi ten mroczny ton, który narzuciły trzy pierwsze części „Mrocznej wieży”. Dopiero po czasie doceniłem tę książkę.

„Uber i smok” – ta historia jest ucieleśnieniem mojego zamiłowania do czarno-białego noir. Plus nieco skandynawsko-germańskiego eposu („Beowulf”). Druga część książki – „Uber i wolność” – ukazuje moją miłość do westernów i wojennych filmów przygodowych w rodzaju „Siedmiu wspaniałych”, „Szeregowca Ryana”, sowieckiego filmu „W strefie specjalnej”, wyśmienitych „Siedmiu samurajów”, „Działa Navarony” i oczywiście „Parszywej dwunastki”. A także „Wściekłych psów” Tarantino. Swoją drogą wydaje mi się, że w każdej z moich książek jest odrobina Tarantino. 🙂 Wiadro popkultury, dwie garści czarnego humoru jako przyprawy, wyraziste, paradoksalne postacie – książka tylko na tym zyskuje.

Interesuje mnie eksploracja zasad określonego gatunku i jednoczesne łamanie ich.

Mam nadzieję, że książka spodoba się polskim czytelnikom.

2. Polscy czytelnicy zawsze byli zdezorientowani tym, jak długi ma być cykl Pitera. Więc zadajmy to pytanie wprost: na ile książek planowany jest ostatecznie „Piter. Podziemny blues”? I jaką drogę cykl przebył z pojedynczej książki do obecnej formy?

O cyklu „Piter. Podziemny blues”.

Często wypytują mnie o to rosyjscy czytelnicy.

Kiedy rozmawialiśmy z Dmitrijem Głuchowskim o możliwości kontynuacji pierwszego „Pitera”, powiedziałem, że interesuje mnie stworzenie podziemnej, postnuklearnej „Gry o tron” lub, powiedzmy, „Sagi o wiedźminie” w duchu Fallouta. Ale w odróżnieniu od cyklu Sapkowskiego, u mnie główny bohater może umrzeć w każdej chwili. Dmitrij zatwierdził ten pomysł.

Kiedy gra „Metro. Exodus” była w produkcji, na prośbę Dmitrija napisałem do niej krótki fragment komunikacji radiowej z bohaterami „Pitera”. Fragment ostatecznie nie trafił do gry, ale znajduje się w nich olbrzymi spoiler do finałowej książki cyklu.

Początkowo planowałem 5 książek o metrze w Petersburgu. Ale trzecia książka okazała się zbyt obszerna, więc podzieliłem ją na dwie części: Piter-3 „Bitwa bliźniaków” i Piter-4 „Sztorm” (to wciąż jest tytuł roboczy). Również do czwartej części przeniosłem osobne linie Komara, Gerdy i Achmeta. I jeszcze jednego bardzo ważnego bohatera, ale na razie nie będę spoilerować.

Planuję jeszcze Piter-5 „Czerwony łajdak” (tytuł roboczy) i Piter-6 „Tyran” (również roboczy). Szósta książka zakończy cykl „Podziemny blues”. A jak to się wszystko zakończy, na razie nie będę mówił, bo to spoiler.

Rozmawiałem też z Andriejem Diakowem o możliwości napisania wspólnie książki, która połączy dwa piterskie cykle, jego i mój. Oczywiście wszystkie książki o Piterze rozgrywały się wspólnie w jednym miejscu, postacie jednego autora pojawiały się u innych itd. W tym przypadku chcieliśmy bliższego kontaktu, ciężkiej współpracy, a nawet konfliktów bohaterów.

Byłoby to coś na kształt „Avengers”, Taran wystąpiłby w roli Kapitana Ameryki, a Uber – Iron Mana. Pod pewnymi warunkami, naturalnie. Tylko z ograniczeniem wiekowym 18+. W moim cyklu byłaby to jedna ze środkowych części, a u Andrieja piąta część cyklu (ponieważ czwartą miało być „Do domu” – o tym, jak Taran i Dym wracają do Petersburga). Nie wiem, czy Andriej znajdzie czas i siły na ten projekt. Do tej pory niestety się nie udało.

Jeden spoiler mogę w sumie zdradzić – akcja finałowej książki „Podziemnego Bluesa” będzie rozgrywać się w 2035 roku. Chociaż nazwa serii powinna to sugerować? 🙂 A kto będzie głównym bohaterem, na razie pozostanie sekretem.

Podsumowując, książki cyklu „Podziemny Blues” (wliczając nienapisane):

1. Piter
2. Piter. Wojna
3. Piter. Bitwa bliźniaków
4. Piter. Sztorm – w realizacji
5. Piter. Czerwony łajdak („Powrót czerwonego łajdaka”) – w planach
6. Piter. Tyran (być może będzie się nazywać „Łachta” albo po prostu „Finał”. Bo będzie w niej finał) – w planach

3. Dlaczego tak bardzo skupiłeś się na postaci Ubera (biorąc pod uwagę, że oryginalnie miał umrzeć)? W przyszłych książkach inne postaci zajmą więcej miejsca na głównej scenie?

Myślę, że to zagadka i dla mnie. Nie stworzyłem Ubera – nie używałem żadnego kreatora, żeby wybrać wzrost, wagę i cechy charakteru bohatera. Uber od razu pojawił się niezależny ode mnie, osobny bohater, z charakterystycznymi rysami i własną opinią na każdy temat. Nie brałem „szczyptę tego i szczyptę tamtego”. Nie, Uber pojawił się jakoś od razu i wypełnił sobą całą dostępną przestrzeń. Chociaż, na przykład, swój przydomek i bezkompromisowość zawdzięcza mojemu przyjacielowi i współautorowi powieści „Dziki talent” Witalija Obiedina – Witalij jest dziennikarzem z Jakucka, interesuje się sztukami walki i walką na noże.

Widzę w Uberze niektóre cechy moich ulubionych bohaterów literackich i filmowych:
· Andrzej Kmicic z „Potopu” Henryka Sienkiewicza. Wybuchowa namiętność, nieokiełznana siła, talent do walki i brutalność.
· Andre René z powieści „Scaramuccia”. Bezlitosna ironia, sarkazm i wola.
· Peter Blood z „Kapitana Blooda”. No, tutaj bez komentarza.
· „Wiedźmin” Sapkowskiego – sarkastyczny humor. Oraz miłość do kobiet.
· Lider skinheadów Hando z „Romper Stomper” i jeszcze jedna postać Russella Crowe’a – twardy gliniarz z „Tajemnic Los Angeles” z ogromną raną w duszy.
· „Koriolan” Szekspira i „Alkibiades z biografii Plutarcha.
· „Katorga” Walentina Pikula. Był tam niesamowity bohater z żółtymi oczami, cyniczny awanturnik i Batman w ukryciu.
· Bohaterowie Tarantino – przede wszystkim Seth z „Od zmierzchu do świtu”, znakomicie zagrany przez George’a Clooney’a.
· „Cyrano de Bergerac” Edmonda Rostanda. To moja ulubiona sztuka. I wiele z szyderczej maniery Cyrano przeniosło się do arsenału Ubera. W tym bezwzględność, bezkompromisowość, nieustraszenie i umiejętności walki.

Kolejna, czwarta książka cyklu „Podziemny blues” dokończy historię wyprawy Ubera i kompanii do stacji Obuchowo. I przemieszcza się dalej i szerzej, gdyż wojna z Weganami rozgorzałą jeszcze mocniej i goręcej. I podczas gdy Uber i jego „parszywa dwunastka” zmierzają do Obuchowa, w pozostałych częściach metra ma miejsce wiele wydarzeń. I wiele z nich jest epickich.

4. Ukończyłeś szkołę aktorską, ale dość szybko przeszedłeś z teatru do pisarstwa. Chociaż są to dość bliskie dziedziny sztuki, różnice są ogromne. Jakie umiejętności nabyte podczas studiów (albo w teatrze) są przez ciebie wykorzystywane podczas pisania?

To nie do końca tak. Przede wszystkim jestem inżynierem naftowym. Ale nie poszedłem pracować w zawodzie, a poszedłem na GITIS, czyli Rosyjski Uniwersytet Sztuki Teatralnej. W efekcie studiowałem na wydziale sztuki aktorskiej przez rok, po czym przeniosłem się do innej rosyjskiej szkoły aktorskiej (Szczuka, Instytut Teatralny im. B. Szczukina), już na specjalizację „reżyser teatru dramatycznego”. Tak więc wszystkie moje role zostały odegrane i wyreżyserowane na uczelnianej scenie. Ogólnie to były cudowne dwa lata. Na nic bym ich nie zamienił. Ale w tym czasie praktycznie przestałem pisać. Można powiedzieć, że do momentu, kiedy porzuciłem reżyserię, praktycznie znalazłem się na skraju załamania nerwowego.

Niczego nie chciałem. Każdy, nawet najmniejszy wysiłek wydawał mi się potwornie trudny i nieznośnie wyczerpujący.

I dosyć długo do siebie dochodziłem.

Kilkukrotnie próbowałem wrócić do teatru. Na przykład w 2008 roku zapisałem się na kurs Kiriłła Sieriebriennikowa w Moskiewskim Akademickim Teatrze Artystycznym, poszedłem na konkurs (jest to ostatni test kwalifikacyjny. Kiedy z kilkuset kandydatów pozostało około dziesięciu-piętnastu osób). Przed ostatnim egzaminem Kiriłł wezwał mnie na rozmowę w cztery oczy. „Sądzę, że jest pan pisarzem, a nie reżyserem” powiedział mi wtedy. A potem usunął mnie z konkursu.

Wtedy jeszcze nie pracowałem jako profesjonalny pisarz, chociaż miałem już wydany zbiór opowiadań „Do sierżanta nikt nie dzwoni” i zakończoną współautorską powieść-mozaikę „Ketopolis. Wieloryby i pancerniki”, w której byłem jednym z twórców świata, autorem i koordynatorem.

Naturalnie, wykształcenie aktorsko-reżyserskie pomaga w pracy pisarza. Dało mi narzędzia i odmienne, reżyserskie spojrzenie na świat. Dużo czytałem w szkole aktorskiej, ale w czasie studiów nawet czytać zacząłem w inny sposób. Po pierwsze, rosyjskim aktorom daje się bardzo dużo rosyjskiej i światowej klasyki literackiej: Czechow, Tołstoj, Puszkin, Lermontow, Leskow, Dostojewski, Nabokow, Andrejew, Gorkij itd. Po drugie, otwiera się przed tobą cała skarbnica światowego dramatu: Szekspir, Czechow, Tennessee Williams, Ostrowski, Oscar Wilde, Rostand, Jean Anouilh, Bertolt Brecht itd. Przeważnie ludzie nie czytają dramatów, czasami oglądają spektakle na ich podstawie. A ja właśnie czytałem – i to było niesamowite. I często chodziłem na spektakle – studenci kierunków teatralnych chodzą na wszystkie spektakle bezpłatnie.

Po trzecie, zaczynasz czytać zarówno książki, jak i dramaty na poważnie, nie przebiegasz przez fabułę, a wnikasz w to, co autor chciał przekazać, jakie narzędzia wykorzystał, jakie decyzje podejmował. Przyszły aktor szuka w tekście ról dla siebie, sprawdza się w różnych okolicznościach, z kolei reżyser – szuka ziarna i jak można to przedstawić na scenie.

I po czwarte, literatura fachowa i zajęcia specjalistyczne. Stanisławki, Michaił Czechow, Zachawa, Efros, Brecht, Brooks i inni. I jestem niesamowicie wdzięczny moim prowadzącym z GITIS-a i Szczuki.

5. W chwili obecnej każda książka z cyklu Pitera jest napisana w innym podgatunku. Na domiar tego, każda z nich bawi się wieloma motywami i licznymi odniesieniami. Nie jest dla ciebie problemem wprowadzanie takiej różnorodności w strukturę Metra? Był w twoim życiu szczególny moment, który otworzył cię na całą tę popkulturę i klasyki, czy byłeś taki od dziecka?

Wręcz przeciwnie, rozwiązanie takiego problemu jest jednym z moich głównych motywatorów. I naturalnie, wybieram takie gatunki, które mnie interesują. Ale jest też mały sekret. Jeśli jesteś profesjonalistą, każdy temat może być dla ciebie interesujący.

Reżyserskie rozwiązywanie zadań, aktorskie zanurzenie, pisarski nawyk – wspominanie przeżytych doświadczeń. Pisarz to człowiek, którego głównym narzędziem pracy jest… nie, nie wyobraźnia, jak się powszechnie uważa, chociaż też jest istotna. Głównym narzędziem pisarza jest pamięć. Najważniejsze jest zapamiętywanie niepojedynczych faktów czy, powiedzmy, fragmentów książki/filmu/dramatu, lecz własnych wrażeń i przemyśleń w tamtym momencie, kiedy je zobaczyłeś/przeczytałeś/usłyszałeś/przeżyłeś.

W dzieciństwie, na przykład, nie miałem pamięci ejdetycznej (wydaje mi się, że z pamięcią absolutną zostanie pisarzem jest niemożliwe), ale bardzo trwałą. Pamiętam, że pewnego dnia nie poszedłem do przedszkola, mama zabrała mnie ze sobą do pracy. To był duży dział księgowości przedsiębiorstwa naftowego. I żebym się nie nudził, przydzielono mi maszynę do pisania (wtedy jeszcze nie było komputerów). Bawiąc się, napisałem z pamięci duży rozdział z książki dla dzieci, która bardzo mi się podobała. O szpiegach. Prawie słowo w słowo. Czym wywarłem ogromne wrażenie na koleżankach mamy. Kobiety z księgowości zachwycały się, wzdychały i przepowiadały mi „będziesz pisarzem” – pomimo tego, że mówiłem im, że robiłem to z pamięci. Zabawnie to teraz wspominać.

Często korzystam z odniesień do kultury – w tym kultury sowieckiej. To ogromna część mnie.

6. W większości przypadków w projekcie Metro – autorzy piszą powieści dziejące się w miastach, w których żyją albo dorastali. Piter z oczywistych powodów jest głównym cyklem o Petersburgu. Jak dobrze znasz to miasto? Domyślam się że od ukończenia studiów zawsze byleś Moskwianinem, a jeżeli jest to prawdą – potrzebowałeś jakiejś pomocy z lokalną petersburską topografią lub wiedzą o mieście?

Zgadza się, nie jestem petersburżaninem.

Urodziłem się na Uralu, dorastałem na Syberii, a uczyłem się i mieszkam obecnie w Moskwie. Ale lubię Petersburg. To miasto znajduje się dosłownie na granicy naszego świata i zewnętrznego świata. I jest to bardzo krucha granica. Nie bez powodów Piter jest uważany za jedno z najbardziej mistycznych i dziwnych rosyjskich miast.

Przy okazji, wszystkie wędrówki bohaterów w „Piterze” i „Piter. Wojna” przeszedłem na swoich nogach (z wyjątkiem pojechania do LEA).

Jak dobrze znam Piter? Często korzystam ze swoich wrażeń – na odległość. Paradoks, ale… Aby dobrze napisać o jakimś mieście, należy je opuścić. Tak mi się wydaje. Rozstanie i dystans wyostrzają uczucia.

Ale o faktach, geografii i wszystkim innym zbieram i czytam materiały, korzystam z rad doświadczonych ludzi, ekspertów. Na przykład w zbieraniu materiałów do pierwszego „Pitera” pomagał mi znany digger Enigma – na temat rozmieszczenia stacji, tuneli, gdzie znajdują się jakieś tajne obiekty i wszystko inne. Enigma to naprawdę barwna postać. W „Piterze” występuje jako digger Enigma, pomagający Iwanowi w trudnej chwili. Widzicie, pod jakim byłem wrażeniem 🙂

7. Wybrałeś swój pseudonim pisarski z polskiego filmu. Jaka jest tego historia??

Kiedy byłem w 10 lub 11 klasie, w naszej szkolnej bibliotece pojawiła się nowość: przywożono tam część książek na sprzedaż. I zobaczyłem tam dwa pomarańczowe książki. „Potop” w dwóch tomach autorstwa Henryka Sienkiewicza. Nie wiem, czy dzisiaj polscy uczniowie czytają Sienkiewicza, ale dla mnie jest to jeden z polskich klasyków. Wziąłem książkę i otworzyłem pierwszy tom na przypadkowej stronie. Trafiłem na scenę przyjazdu Andrzeja Kmicica do panny Billewiczównej. Była tam niesamowita scena. Wreszcie bohater nie mamrotał, nie zacinał się, nie milczał. Był radosny, pełen życia i czarujący. Nie był ponurym nudziarzem, jak bohaterowie Waltera Scotta i nie był dzieckiem, na co cierpi wielu bohaterów literatury sowieckiej.

„Potop” mnie wtedy zachwycił, pochłonął bez reszty. Ten bohater, który w sumie jest antybohaterem, zakochałem się w tym okrutnym, krwawym świecie walczącej Polski, zakochałem się w bohaterze, w jego przyjaciołach. Pan Zagłoba, Wołodyjowski, panna Billewiczówna… Muszę przyznać, że do tej pory bardzo lubię pierwszą połowę „Potopu”, w której Kmicic jest jeszcze zły i mści się (i w której zaczyna się poprawiać, oblężenie Częstochowy). W drugim tomie inni bohaterowie stają się bardziej wyraziści, Kmicic odsuwa się na drugi plan.

Przeczytałem całego Sienkiewicza, jaki był u nas wydany w tamtym czasie. „Krzyżacy”, „Quo vadis”, cała trylogia o panu Wołodyjowskim. „Ogniem i mieczem” zachwyciło mnie cudownym naturalizmem i okrucieństwem wojny. Byli tam też, oczywiście, wspaniały antybohater Bohun i wspaniały pan Zagłoba. Ale „Potop” wciąż pozostaje moją ulubioną książką Sienkiewicza. Kmicic jest moim bohaterem. Mam wrażenie, że niektóre cechy Kmicica są widoczne w Uberze gołym okiem.

A potem był Andrzej Sapkowski i jego seria „Wiedźmin”.

Moje pierwsze opowiadania powstały w sporej części pod wpływem szyderczego Polaka, jego ironii, jego zabawy z odniesieniami do kultury, jego bezwzględności względem bohaterów.

I kiedy pojawiło się pytanie o wybór pseudonimu, od razu zdecydowałem, że powinien być polski. Przypomniał mi się film, który oglądałem kilka dni wcześniej. „Żelazną ręką”, teraz znam tytuł. A wtedy nawet błędnie zapamiętałem imię bohatera, którego zamierzałem użyć jako pseudonimu. Nazwałem się „Szymun Wroczek”, natomiast bohater w filmie tak naprawdę nazywał się „Szymon Mroczek”. Takiego psikusa spłatała mi moja świetna pamięć.

Cóż, myślę, że będzie tylko lepiej 🙂

Wielkie dzięki dla polskich czytelników! Bardzo sie cieszę, że czytacie moje książki. Do następnego razu… mam nadzieję, że prędko!

Tłumaczenie wywiadu: Leo0502

KOMENTARZE:

Dodaj komentarz