Rosjanie recenzują »Pitera. Wojnę«

2.05.2018 Recenzja Manasypowa (autor trzech książek w świecie Metra)

Piter 2 albo Niech żyje Uber!

Nie będzie tu spoilerów i nie należy uważać tego za coś złego. Czytajcie go, wreszcie wyszedł na papierze, czytajcie, rozkoszujcie się językiem, dialogami, akcją i fabułą. A ja, jako człowiek, który w dzieciństwie napisał przedmowę do „Wyspy skarbów”, powiem tak: zazdroszczę wam, otwierającym po raz pierwszy stronice tej książki… W końcu wszystko macie przed sobą.

Czy kontynuacja jest lepsza od oryginału? To nie jest właściwe pytanie. Należałoby zadać je następująco: jak często poziom wyżej stoi drugi „Piter” w porównaniu do oryginału? Odpowiedź: czasami.

Dlaczego? Wszystko, jak zwykle, jest proste i trudne zarazem.

Ludzie zmieniają się z czasem, jedni na lepsze, drudzy na gorsze. I to całkiem normalne, że człowiek-autor i jego książki zmieniają się w podobny sposób.

Pierwszy „Piter” został napisany przez kompetentnego pisarza z dobrym wykształceniem, nadającym się w kinie lub teatrze. Wroczek stworzył pierwszą książkę metodą prób i błędów, wybierając jeden, dwa, równoległe główne wątki. Miotanie się między Iwanem i Uberem było czasami gwałtowne, ale żywe.

W drugiej książce miotanie się zostało rzucone w kąt, skrócone do jednego punktu, kiedy wyraźnie zrozumiesz: kto wyjdzie na pierwszy plan. I, podczas całego rozwoju fabuły, wyłania się inny pisarz Wroczek. Ten, który w międzyczasie napisał oba Rzymy i stworzył urzekający świat „Wojny 56”. I który wyprowadził na pierwszy plan drugoplanowych i równie ważnych bohaterów.

Nie będę mówił o wszystkim z osobna. Powód prosty: chcę przeczytać książkę na papierze i dopiero wówczas przyjrzeć się szczegółom. Tak, tak, to bardzo staroświeckie, ale w pełni doświadczyć książkę mogę wyłącznie trzymając ją w rękach. Wyczekuję jej w sprzedaży i wtedy ją potrzymam. 🙂

A zatem… świat Piotrogrodu, ściśniętego w tunelach i przejściach, ukazany pod nową okładką szaro-czarno-szkarłatną, jest świetnie ukazany przez tę kolorystykę.

I nie bez przyczyny książka zatytułowana jest „Wojna”. Tak właśnie jest.

Wojna Ubera i wojna metra z Weganami, zwycięstwa, porażki, walki, obrażenia, śmierć, cała reszta – pokazane zostały na poważnie, soczyście, klarownie i żywo. Miłośnicy wieści z frontu, szczegółów działań wojennych, nie kręćcie nosem, czytajcie o prawdziwości w tym, co lubią u nas romantyzować. Dobry pisarz jest dobry dlatego, że potrafi przedstawić wam wszystko, od fasady i od kuchni.

I wnętrze petersburskiego metra odczują wszyscy. Zbitym ciałem Ubera, skrzywioną psychologią cyrkowców, stłamszonymi resztkami ideałów pozostałych.

Wątki fabularne są dobre, jednak atmosfera jest dla mnie ważniejsza.

Nie czytałem „Pitera 2” wyjątkowo długo, ponieważ w tamtym czasie brakowało mi czegoś wartościowego i dobrze napisanego. Zupełnie, jak teraz.

Dla kogo przeznaczona jest ta książka?

Dla tych, którzy lubią czytać o wyrazistej akcji, wyrazistych postaciach, inteligentny tekst bez oczywistych banałów. Szczególnie tego to ostatnie nie bierze się od słowa „zupełnie”, a treści, od pierwszej do ostatniej kropki, a od pojęcia „absolutnie”.

I jeśli wcześniej można było podejrzewać mnie o etykę korporacyjną i chęć utrzymania opinii o serii, to teraz jest to pierwsze wrażenie od chwili ukazania się „Stepowego smoka”, tak mi się zdaje. I ta opinia jest jak najbardziej szczera.

W tej książce praktycznie brak elementów horrorowych, potwornych. Pojawiają się, ale najstraszniejsze rzeczy związane są z ludźmi. I to pozwala tym, którzy do tej pory szukają w postapo różnych paskud zrozumieć – jaka jest prawdziwa literatura. Ponieważ „Piter 2” literaturą jest.

Czytajcie z przyjemnością, panie i panowie, czytajcie Wroczka, skoro już się pokazał.

I niech moc będzie z Wami!

P.S. Dziękuję, Szanowni Państwo

Recenzja Griebienszczykowa (autor trzech książek w świecie Metra)

Szymun Wroczek jednym z najbardziej lubianych pisarzy. W Metrze 33 i daleko poza nim. Szymun pisze tak, jak nie pisze nikt inny: ma swój unikalny styl – zrywający z konwencją, z własną manierą, łatwo rozpoznawalną wymową.

Uwielbiam jego książki, opowiadania, historie – uwielbiam zarówno jako czytelnik, jak i autor. Czytelnika dzieła Wroczka zwalają z nóg, siedzisz oszołomiony, zadowolony i zapominasz o wszystkim. Tylko wewnętrzny autor nie śpi, zwraca uwagę: „popatrz, jak to zrobiono, jak skonstruowano, spójrz, jak to działa!”. Patrzę. Przyglądam się.

Widzę magię. Czuję magię. Podziwiam magię. Uspokajam swojego wewnętrznego autora: „nie wyrywaj sie, stary, z łapami w czyjeś dzieło, twórz własne.A jeśli nie umiesz, zazdrość po cichu”. Wewnętrzny odgraża się, burczy coś, wygraża coś i… idzie zajmować się swoimi sprawami. Tylko zerka złowieszczo ze swojego warsztatu.

Taki jest mój stosunek do twórczości Sz. Wroczka. Prosty, muszę przyznać.

Z Piterem 2 sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Piter 2 nie jest Piterem 1, a tego oczekuje większość czytelników. Piter stał się inny. Drugi. To ostrzeżenie musicie wziąć sobie do serca, zaczynając kontynuację. Wszystko będzie inne. Lubię, kiedy jest inaczej. Nie lubię z kolei, gdy pod różnymi numerami kryje się pierwsza powieść. Jestem za rozwojem, czasem nawet za rewolucją. Bez stagnacji, bez chodzenia w kółko. Do przodu, tylko do przodu!

ALE. Zawsze bardziej lubiłem Iwana. Wszyscy szaleją na punkcie Ubera – a Piter 2 jest właśnie o nim – ogarnęła mnie nostalgia za Iwanem, za jego sposobem bycia, za jego walką ze sobą. Uber oznacza szum, sensacja, to wieczne „na krawędzi”. Moja chłodna melancholia wymaga ciągłego smutku Iwana, jego zamyślenia.

Dlatego cyfry w tym przypadku mówią prawdę – pierwszy Piter pozostanie dla mnie numerem jeden. ALE. Piter 2 jest sam w sobie szalenie dobry. Sprzeczanie się lepszy/gorszy jest, przeważnie, od złego. Nie, nie tak po prostu, od złego – od złowieszczej zimy, która wpływa na umysł, wydziera ciepło z naszych ciał, napełnia dusze starym rosyjskim przygnębieniem, przeszkadza w odczuwaniu radości.

Do diabła z tym widmem! Wyczekujemy wiosny – również w Metrze. Piter 2 trzeba przeczytać, trzeba ocenić samemu. Jeśli naprawdę chcesz, porównaj z pierwszą częścią. Wroczek nie potrafi pisać źle. Jest do tego fizycznie niezdolny! I po raz kolejny to udowodnił.

Recenzja Dobkacza (redaktor i kartograf książek z świata Metro))

Jak sądzicie, czy siedem lat to długi okres? Najwyraźniej tak. Noworodki w tym czasie zdążyły pójść do pierwszej klasy, ówcześni uczniowie posmakowali już studenckiego życia, a dorośli wspominają z nostalgią początek dziesięciolecia. Właśnie tyle czasu zmuszeni byli czekać czytelnicy „Uniwersum Metro 2033”, żeby dostać do rąk kontynuację jednej z najlepszych książek w serii – „Pitera” Szymuna Wroczka.

Oczywiście drugiej części „Pitera” nie wyczekiwano od samej premiery pierwszej części, a, o ile dobrze pamiętam, po ukazaniu się pierwszych rozdziałów „Za horyzont” Andrieja Diakowa na portalu metro2033.ru. Od tamtej pory książki o Petersburgu zaczęły pracować nad jednym, wspólnym pomysłem. Nad wspólnym wątkiem przewodnim. Wątkiem o wojnie Aliansu Primorskiego z Imperium Wegan. Powieści o Petersburgu jest trzykrotnie mniej niż o Moskwie, więc opowieść się rozciągnęła na wiele lat, a jednocześnie nie wciągnęła do siebie zbyt wielu dzieł. I „Piter 2” zajmuje finalne miejsce. Sekretna wojna wyjdzie wreszcie na światło dzienne!

Ale wojna nie jest jedynym powodem, dlaczego ważna dla miłośników serii, „Pitera” i jego autora jest kontynuacja, która otrzymała oczywisty tytuł „Piter. Wojna”. O przygodach żywego i znajdującego się w niewoli komunistów ze Zwiozdnej czerwonego skinheada chciało przeczytać wielu. Ten bohater, bezsprzecznie, zasługuje na otrzymanie więcej czasu. Dostał doskonały obraz gburowatego, a jednocześnie oczytanego (i generalnie zaznanego z kulturą) dowcipnisia, więc pozostawienie go bez uwagi byłoby najprawdziwszą głupotą.

Uber, jak wskazuje roboczy tytuł („Uber i kompania” [„Uber i brygada”? Jak nazwano jego ekipę w książce?]), musiał być głównym bohaterem. Był skazany na tę rolę. Jednakże nic nie jest takie proste. Szymun stosuje dziwną technikę: stara się pisać nie z perspektywy Ubera, a dokładniej nie wprost (narracja jest trzecioosobowa), a z punktu widzenia otaczających go osób. Lotnika, Gerdy, Komara, Achmeta… Każdy z nich widzi po swojemu ulubieńca czytelników i wnosi do narracji swoje przemyślenia i przeżycia. Mimo to Uber pozostaje centralną postacią i w pełni wykorzystuje swoją pozycję. Jak długo autor nie przedstawiałby go z punktu widzenia innych postaci, czerwony skinhead za każdym razem z powodzeniem skupia całą uwagę na siebie. Jak pokazywał: ja tu rządzę, trzymaj się z daleka!

Niemniej jednak, „Piter 2” bogaty jest w wątki fabularne. Sam autor naliczył ich cztery, chociaż ja dodałby jeszcze dwa: Tiortego i Lotnika. Oczywiście są to bohaterowie drugoplanowi, mają swój wpływ na fabułę. Chciałbym powiedzieć co nieco na temat jednego wątku, który wyróżnia się na tle pozostałych trzech. W tym wątku nie ma Ubera. W ogóle. Dotyczy on Artema, chłopca z Nowej Wenecji, który trafił do cyrku. Zapytać by można, w jaki sposób ten wątek może opowiadać o wojnie? Co zaskakujące, właśnie ta historia najlepiej ukazuje działania militarne. Za punkt kulminacyjny uznaję tutaj walkę o Elektrosiłę. W tym czasie oddział Ubera idą na tyły Wegan i szukają przygód. Albo odwrotnie, to przygody znajdują ich.

„Piterowi 2” naprawdę służy dziwny balans opisów. Głównego bohatera opisują jego towarzysze, wojnę – cyrkowcy. Czytasz i rozumiesz, że wszystko jest na swoim miejscu, bez względu na niezwykłe tło i rekwizyty.

Co na temat wojny? Opowiadanie o działaniach wojennych, zwłaszcza fikcyjnych, szczególnie w dekoracjach metra i postapokalipsy, nie jest takie proste. Czy Szymunowi udało się pokazanie czytelnikom okrucieństwa i trudy działań wojennych? Po części tak. Wojna najczęściej jest tutaj tłem, czytelnik widzi tylko początek krwawych wydarzeń, słyszy o przejęciu wielu stacji, ale sam znajduje się albo z przodu, albo gdzieś na tyłach. Jednakże pokazane potyczki i walki wystarczają, żeby zrozumieć: tak, opłacało się na to czekać. Wojna się zaczęła, ale najwyraźniej konflikt zaogni się dopiero w „Piterze 3”. Tak, tak, czytelnikom „Uniwersum” przyjdzie jeszcze trochę czekać, ponieważ w jednej książce o długo wyczekiwanej wojnie w projekcie nie można opowiedzieć, gdyby Szymun to zrobił, wyszłoby mętnie, niepełnie, a czytelnik pozostałby niezadowolony. Dlatego „Piter. Wojna” jest powieścią o początku wojny, która wpłynie na lubianego bohatera, popularnego autora i stworzoną przez nich atmosferę postatomowego Pitera, żeby przygotować fanów na jeszcze bardziej spektakularne wydarzenia w metrze i na powierzchni Palmyry Północy.

Tłumaczenie trzech recenzji z rosyjskiego: Leo0502

KOMENTARZE:

Dodaj komentarz